Kiedy Klara umarła…

… nie była jakoś specjalnie znana poza kręgiem rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Nic w jej krótkim życiu nie wydawało się bardzo szczególne. A jednak niezwykle prędko zrodziła się i szeroko rozeszła wieść o niej, jako o świętej, fama sanctitatis.
Najpierw, w tygodniach i miesiącach po śmierci Klary, napływały setki listów: każdy chciał wyrazić, co przeżył u boku Klary, co ona pozwoliła mu odkryć, jak pomogła we wzroście w wymiarze ludzkim i duchowym, jak bardzo jej wiara i jej radość były poruszające… Te listy mówiły też więcej: wiele osób świadczyło, że teraz, kiedy Klara jest już w niebie, oni nie modlą się za nią, ale czują, że to ona modli się za nich. Znajdowali w niej szczególną pośredniczkę między nimi i Bogiem.

Bardzo szybko dały się słyszeć całkowicie spontaniczne prośby o beatyfikację. Wiele osób prosiło rodziców Klary, żeby napisali o niej książkę, by pamięć o ich córce nie zginęła. Po pierwotnym oporze pani Castelbajac zapisała pierwsze wspomnienia o swojej córce w 1978 r. Książka rozeszła się jak ciepłe bułeczki… 35 lat później dziesiątki tysięcy egzemplarzy książek przetłumaczonych na 10 języków zostały sprzedane lub rozdane. I nie do policzenia są wszystkie kręgi modlitewne, grupy młodzieży, harcerzy, pielgrzymów i wszystkich tych, którzy oddali się opiece i wstawiennictwu Klary.

W momencie ukazania się pierwszej książki o Klarze wspólnota sióstr z zakonu cysterskiego w Boulaur była w kłopotach. Tak dużych, że istniało zagrożenie zamknięcia domu z powodu braku powołań i starzenia się sióstr. Idąc za radą przełożonego generalnego, siostry zdecydowały się na modlitwę za wstawiennictwem Klary: prosiły o pięć nowych powołań do ich klasztoru w przeciągu jednego roku, co miałoby być znakiem do wystosowania prośby o otworzenie procesu beatyfikacyjnego. Otóż, pięć młodych dziewcząt zgłosiło się do klasztoru, co pozwoliło « ruszyć » sprawę ! Procedura kanoniczna została otwarta w 1985 r. Po kilku przerwach zakończono etap diecezjalny i cała dokumentacja została wysłana do Rzymu w 2008 r. Jest to obszerny materiał liczący 8000 stron, zawierający wszystkie informacje niezbędne, by poznać Klarę: biografię, listy, świadectwa, otrzymane łaski, ale i książeczkę zdrowia dziecka oraz dokumenty szkolne.

Z początkiem roku 2016 zostało ukończone redagowanie tzw. position. Dokument ten, który przedstawia sposób, w jaki Klara żyła cnotami chrześcijańskimi, będzie badany przez kardynałów wchodzących w skład Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, by mogli oni wypowiedzieć się na temat « heroiczności cnót ». Jesli ich zdanie będzie pozytywne, pozostanie koniecznym przedstawienie dokumentacji o cudzie, który ewentualnie mógłby otworzyć drogę do beatyfikacji. Na razie nikt nie wyprzedza decyzji Kościoła w tym względzie.

Klara a Boulaur

W 1979 r. wspólnota z klasztoru Najświętszej Maryi Panny w Boulaur (znajdującego się ok. 25 km od domu rodzinnego Klary w Lauret) cierpiała na brak powołań – nie było żadnego nowego pozołania od początku jej założenia 30 lat wcześniej. W klasztorze mieszkało jedynie pięć starszych sióstr i sytuacja ta zapowiadała raczej rychłe zamknięcie domu.
Generał zakonu cysterskiego przyjechał w tym czasie na wizytację i musiał w jej trakcie poruszyć temat przyszłości opactwa. Kiedy tylko przybył, matka przełożona wspólnoty zaproponowała mu przeczytanie książki o Klarze, napisanej przez panią Castelbajac i wydanej rok wcześniej. Na początku podszedł on sceptycznie do proponowanej lektury o kolejnej pobożnej osobie…

Jakkolwiek wieczorem cysterski generał zaczął czytać książkę i prędko został oczarowany osobą Klary. Jej entuzjazm, radość, wiara, całe jej świadectwo życia poruszyły go do głębi. Następnego dnia rano podzielił się z przełożoną wspólnoty swoją pewnością, że Klara jest święta i że trzeba prosić o znak, żeby móc otworzyć proces beatyfikacyjny. Znakiem miało być pięć nowych powołań w ciągu jednego roku. Siostry nie do końca w to wierzyły, ale w posłuszeństwie rozpoczęły modlitwę…. i pojawiło się pięć powołań, o które prosiły.
To pozwoliło odrodzić się wspólnocie, a odrodzenie to ciągle trwa : dziś są w Boulaur 24 mniszki.

Choć Klara podczas swojego życia była może tylko raz czy dwa przejazdem w Boulaur, to wlasnie łaska « pięciu powołań » dla tego klasztoru zapoczątkowała procedurę beatyfikacji. Tak też obecnie więź między Klarą i Boulaur jest bardzo silna i to właśnie wspólnocie cysterskiej zostało powierzone kontynuowanie czynności zwiazanych z procesem beatyfikacyjnym.
W 2004 r. arcybiskup z Auch poprosił, by siostry przyjęły w swoim kościele ciało Klary. Chciał bowiem, by było ono w miejscu bezpiecznym, a jednocześnie dostępnym dla piegrzymów, którzy proszą Klarę o wstawiennictwo.
Ciało Klary zostało więc przeniesione z małego cmentarza przy kaplicy w Lauret do opactwa w Boulaur wiosną 2004 r. Podobnie pani Castlelbajac, osłabiona wiekiem, opuściła Lauret i przeniosła się do Boulaur, pozostając przy córce i przy klasztorze do końca życia.

Historia Klary nie ma końca. I dzięki Bogu ! Ta prosta dziewczyna, która w prostych sprawach potrafiła oddać się Jezusowi i Jego Matce czyni cuda w XXI w. 

Modlitwa do Klary – prośba o beatyfikację

Boże Miłości, Ojcze, Synu i Duchu Święty, uwielbiam Cię i dziękuję za to, że dałeś nam w osobie Klary de Castelbajac prawdziwy wzór życia chrześcijańskiego. Ona dzięki Twojej łasce odkryła, że nasze powołanie do szczęścia rozpoczyna się już tu, na ziemi.
Przez wstawiennictwo naszej Matki, Dziewicy Maryi, którą ona tak bardzo ukochała, proszę Cię o łaskę chwały świętych na ziemi dla Twojej Służebnicy Klary. Spraw, aby sekret jej radości, zakorzenionej w miłości i zaufaniu Tobie, rozświetlił nasze czasy, promieniował na młodzież, wzbudzając żarliwe i liczne powołania do miłości.
Przez jej wstawiennictwo udziel mi również łaski ……., o którą błagam Twoją Miłość Miłosierną. Amen.

Osoby, które otrzymałyby łaski za wstawiennictwiem Klary, proszone są o powiadomienie o tym sióstr z Opactwa Cysterskiego Najświętszej Maryi Panny w Boulaur (Francja).


Za pozwoleniem ks. abpa Maurice Fréchard, arcybiskupa Auch

Maj 2004

Ulubione modlitwy Klary

Św. Jana od Krzyża (3-cia strofa poematu « Noc ciemna ») :
W noc pełną szczęścia błogiego,
Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał,
Jam nie widziała niczego,
Nie miałam wodza ni światła innego
Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.

Maryjna :
Ulubionym maryjnym aktem strzelistłym Klary był ten, którego nauczyła się w 1964 r. w szkole Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tuluzie :

„O Maryjo bez grzechu poczęta, powierzam Ci czystość mojego serca. Bądź na zawsze jej strażniczką.”

W liście do przyjaciółki z 9 marca 1970 r., wspominając tę modlitwę, dopisała : „Streszcza się tu cała nasza miłość.” 
Klara nalegała, by jej mama uczyła tego zawołania dzieci z parafii, które przygotowują się do pierwszej komunii świętej. I powtarzała tę prośbę wielokrotnie, tłumacząc, że to pragnienie czystości powierzone Maryi Dziewicy jest najlepszą gwarancją szczęśliwego rozwoju duszy : w jej oczach ta modlitwa była najważniejsza (16 lat)

Bł. Karola de Foucauld :
Mój Ojcze,
powierzam się Tobie.
Uczyń ze mną, co zechcesz.
Cokolwiek uczynisz ze mną,
dziękuję Ci.
Jestem gotów na wszystko,
przyjmuję wszystko,
aby Twoja wola spełniała się we mnie
i we wszystkich Twoich stworzeniach.
Nie pragnę nic więcej, mój Boże.
W Twoje ręce powierzam ducha mego
z całą miłością mego serca.
Kocham Cię
i miłość przynagla mnie,
by oddać się całkowicie w Twoje ręce,
z nieskończoną ufnością,
bo Ty jesteś moim Ojcem.

 «To jest dopiero tekst!»  – odręczny dopisek Klary.

Maryjna, modlitwa bpa Théas z diecezji Lourdes i Tarbes
Będziecie kontemplować tę Mamę, która pochyla się nad malutkim zranieniem palca swojego Dziecka. Nauczycie się od Niej pochylenia się nad każdą nędzą, każdym bólem, każdą raną.
Będziecie kontemplować to Dziecko, które, stojąc na palcach, pokazuje swój zraniony palec czułej Mamie i uczy nas w ten sposób, byśmy i my kierowali się całym sercem ku Maryi Dziewicy, cokolwiek się wydarza, cokolwiek się już wydarzyło…….
W tej kontemplacji, każdy znajdzie pocieszenie i siłę, by znów powrócić do kontaktu z Bogiem i z duszą.

Modlitwa o uzdrowienie

Wobec licznych próśb o specyficzną modlitwę do Klary o uzdrowienie z choroby, została ona zaproponowana przez wspólnotę z Boulaur :

Klaro, ty byłaś radością.
Radością całkowitej ufności, że jesteś kochana przez Boga
Radością pragnienia kochania każdego jedynie dlatego, że jest kochany przez Boga
Radością ofiarowywania wszelkich wydarzeń twojego życia
Radością życia, nawet kiedy to życie było dotknięte przez choroby
Radością dzielenia się twoją radością, by ona pocieszała tych, którzy cierpią i by zapowiadała radość Nieba.

Znajdowałaś tę radość w Bogu, do którego zwracałaś się w wytrwałej modlitwie, w odmawianym różańcu, w Eucharystii.
Dając ci tę radość, Bóg uleczył cię ze zwątpienia wobec bólu i problemów chorobowych, uwolnił cię ze strachu przed samotnością i nadmiaru twojej wrażliwości.
Klaro, proś Boga Ojca, by dał nam tę radość, która uwalnia i leczy ; proś Jezusa, by uczył nas, jak żyć tą radością daną od Ojca ; proś Ducha Świętego, by pozwolil nam wierzyć, że miłość Boga Ojca może wszystko.
Prosimy cię o to szczególnie w intencji uzdrowienia ….

Nowenna osób stanu wolnego

Nowenna do Klary osób stanu wolnego z prośbą o znalezienie dobrej żony/dobrego męża. 

Modlitwa nowennowa składa się z modlitwy wstępnej, dziesiątki różańca i oficjalnej modlitwy o beatyfikację Klary. Nowenna zaczyna się 14 stycznia i kończy się 22 stycznia, w dzień narodzin Klary dla nieba (22 stycznia 1975 r.).

Klaro, w sposób szczególny zwracam się do ciebie w tej nowennie, prosząc o twoje wstawiennictwo, bym mógł/mogła spotkać tę/tego, której/którego moje serce pragnie i by przeszkody, które są we mnie (zranienia, lęki, wątpliwości, blokady, strach przed porażką, brak śmiałości lub otwartości serca itp), zostały usunięte. Proszę też za tych, którzy być może już nie wierza, że ich sytuacja samotności może się zmienić i nawet już nie proszą o to Boga w modlitwie, gdyż jest to dla nich zbyt bolesne.

Dziesiątka różańca.

Boże Miłości, Ojcze, Synu i Duchu Święty, uwielbiam Cię i dziękuję za to, że dałeś nam w osobie Klary de Castelbajac prawdziwy wzór życia chrześcijańskiego. Ona dzięki Twojej łasce odkryła, że nasze powołanie do szczęścia rozpoczyna się już tu, na ziemi.
Przez wstawiennictwo naszej Matki, Dziewicy Maryi, którą ona tak bardzo ukochała, proszę Cię o łaskę chwały świętych na ziemi dla Twojej Służebnicy Klary. Spraw, aby sekret jej radości, zakorzenionej w miłości i zaufaniu Tobie, rozświetlił nasze czasy, promieniował na młodzież, wzbudzając żarliwe i liczne powołania do miłości.
Przez jej wstawiennictwo udziel mi również łaski ……., o którą błagam Twoją Miłość Miłosierną. Amen.

PS. Pierwotnie nowenna ta została stworzona przez osobę świecką, czcicielkę Klary de Castelbajac. Przemyślana jako propozycja dla wielu osób, gdzie w poszczególnych grupach młodzi modlą się za siebie nawzajem. Skoordynowana internetowo nowenna od kilku już lat gromadzi wiele osób – w 2020 modliło się nią 910 osob!

Płonąca strzała

Strzała płonąca absolutem, Klara przeszła przez ten świat, aby przekazać nam poprzez swoje życie, zewnętrznie tak podobne do naszego, tę wiadomość : Twoim powołaniem jest szczęście !
« Chcę być żywym uwielbieniem Boga. Chcę być cała dla Boga. Skąd mam wiedzieć, czego On ode mnie oczekuje ? » Jak diament, który jedynie dzięki słońcu rozbłyska, tak życie Klary okrywa się blaskiem jedynie w świetle tego podboju absolutu. Radość wydaje się być myślą przewodnią jej życia, ale czasem okupione to było prawdziwym wysiłkiem…
Urodzona 26 października 1953 r. w rodzinie głęboko wierzącej Klara otrzymała od najmłodszych lat solidną edukację religijną, która zakorzeniła ją w żywej wierze. Jej natura, szczodra i uczuciowa, cała skierowana była ku Bogu, nawet jeśli czasem zdarzało jej się załamanie : « Już nie chcę być świetą, to za trudne ! » Od dzieciństwa krzyż Chrystusa naznaczył ją poprzez liczne choroby : w wieku 4 lat ostre zatrucie, które zostawiło później przewlekłe i niefortunne konsekwencje, o mały włos nie doprowadziło jej do śmierci ; później następowały po sobie różne niedomagania : zakażenie jelitowe, zapalenie płuc, błonica itp. Ale te problemy zdrowotne nie gasiły jej dobrego humoru. Od kiedy tylko Klara miała zdolność rozumienia rzeczy, jej mama proponowała jej ofiarować swoje cierpienie Jezusowi, znosić je myśląc o Nim. Dla Klary ofiarować znaczyło dać, więc żywo zaprotestowała : « Nie chcę go ofiarować, nie chcę, żeby bolał Go brzuch zamiast mnie ! » Lecz kilka lat później – miała wtedy 10 lat – zdradziła, że podczas silnej gorączki « poprosiła w modlitwie, żeby mogła być chora za nawrócenie grzeszników ».
Klara strzegła gorącego pragnienia świętości, które było w jej sercu, z którego, w wieku 6 lat, zwierzyła się swojej mamie – i często później jej o tym mówiła – i które zapowiedziała pewnego dnia swojemu tacie : „-Wiecie, ojcze, kim chcę być, gdy będę duża? -Tak, chyba się domyślam. Chcesz być zakonnicą. -Nie, to coś więcej. -No to nie wiem… -Otóż, chcę być świętą! To więcej niż bycie zakonnicą, prawda….?”
I tak, będąc w internacie w Tuluzie, Klara zanotowała w swoim pamiętniku: « Chciałabym bardzo wiedzieć, co będę robić, kiedy będę dorosła. Być matką rodziny. Tak bym chciała mieć dzieci : moje własne dzieci (…) Być misjonarką w Arfyce, jak Albert Schweitzer. To takie piękne oddać swoje życie dobremu Bogu ! Ale opuścić swój dom, swoją ojczyznę, swoich rodziców, to ogromne poświęcenie, lecz jeśli misjonarze to zrobili, to dlaczego nie ja ? « Jeśli oni byli świętymi, to dlaczego nie ja ? », mówił św. Augustyn. I jakże chciałabym umrzeć na krzyżu jak Jezus, umrzeć śmiercią męczeńską, to jest piękne, i z pomocą Ducha Świętego, dlaczego miałabym tego nie dokonać ? A Jezus umarły na krzyżu, ukoronowany cierniem, ubiczowany, wyzwany, zbeszczeszczony (…), On mój Bóg, w którego wierzę, w którym mam nadzieję i któremu ufam, czyż nie cierpiał okrutnie za nasze grzechy ? I zamiast iść i głosić Dobrą Nowinę jego ubogim, aby ulżyć ich cierpieniu, my zostajemy w wygodnym fotelu, spokojnie, przy kominku, (…) ! To niedopuszczalne, podczas gdy tyle narodów czeka, byśmy im dali poznać Chrystusa ! »
Nie ma jednak co wierzyć, że zapał Klary był ciągle naturalny i łatwy ; ale rozwinąwszy ogromną siłę woli, Klara wkładała w to wiele wysiłku, dużo ją to kosztowało, o czym świadczy list do jednej z przyjaciółek : « Któregoś dnia kuzynka oświadczyła (na szczęście bez świadków), że bardzo mnie podziwia i próbuje we wszystkim mnie naśladować. Nie tylko, że mi to nie schlebiło, ale zwyczajnie ją ochrzaniłam, że ma taki zły smak i powiedziałam jej, że jeśli nie wycofa się ze swoich słów, będę się czuła zobligowana do bycia dobrą w jej obecności. A ona ich, niestety, nie wycofała…. ! Ale nie widziałam jej od trzech tygodni. (…) Bez żartow, masz świadomość z odpowiedzialności, którą nosimy ! (…) Zatem wybieram bycie hipiską. Zawsze mnie to pociągało, od kiedy pojawiło się to słowo, poprzez jego dziwaczną ortografię i atrakcyjny dźwięk. Wyobraź sobie : wolna od wszystkich kajdan. (…) I w tym wymarzonym życiu, nie trzeba by było dawać przykładu, i do tego ponoć między hipisami nie ma żadnej nienawiści, bo nikt się nie przejmuje sąsiadem, no i dla wszystkich świeci słońce. Och, móc żyć bez zabraniania sobie pewnych rzeczy pod pretekstem, że to może kogoś zaszokować ! Innym razem rozerwałabym ten głupi list, ale, będąc szczerą, przesyłam go tobie. Pomodliłaś się za twoją biedną Klarunię, która traci rozum ? »
Po skończonym liceum i roku nauki na uniwersytecie w Tuluzie, Klara, mając 18 lat, wyjechała na studia do Rzymu, gdzie dostała się do Wyższej Szkoły Konserwacji Dzieł Sztuki. Wieczne miasto, gdzie Klara doświadczyła wolności i niezależności, dało jej mnóstwo pokus, zwłaszcza na polu czystości. Klara prosiła usilnie rodzinę o gorące modlitwy, a ona sama powtarzała niestrudzenie wezwanie, które tak lubiła: “O Maryjo Niepokalana, powierzam Ci czystość mojego serca. Bądź na zawsze jej Strażniczką”.
Podczas gdy aż dotąd przeróżne wariacje na temat szczęścia następowały po sobie, by stworzyć niezmienną symfonię: “Jestem szczęśliwsza niż ktokolwiek na świecie ! », « Jestem radosna, radosna, radosna ! », « Jestem bardzo szczęsliwa ! Mam zbyt wiele szczęścia, aż nadto. Chcecie, bym je wam dała? », « Jestem w pełni pełnego szczęścia ! », rzymskie trudności pozwoliły Klarze prawdziwie zdać sobie sprawę ze źródła każdego szczęścia : jest nim zjednoczenie z Bogiem. « Mówię sobie, że pośrodku tego pogańskiego błota muszę kwitnąć w Bogu, więc żyć Bogiem, więc radością Bożą. (…) Muszę ciągle być radosna, bo inaczej zaniedbam moje świadectwo wobec innych. (…) Nie żyję już tak, jak powinnam, jestem pełna dobrych postanowień, o których wciaż zapominam. A pierwsze jest : być radosną (bez wymuszenia), cokolwiek by się działo : okrutnie trudne ! (…) Trzeba mi pilnie ciszy i rekolekcji. » « Trzeba koniecznie, bym świadczyła o Bogu w radości… nie wystarczą tylko piękne słowa ». « Chciałabym dać szczęście tym wszystkim, których spotykam i siać radość ».
Złapana w pułapkę błyszczącego i sztucznego życia, Klara nie zorientowała się od razu, że zeszła na złą drogę. Uwaga jednej znajomej : « Zobaczysz, moja biedna dziewczyno, dojdziesz do naszego ateizmu. Nie daję ci roku, aż staniesz się taka, jak my… » i dorzucone do tego odczucie niezadowolenia z samej siebie, także prawie zawalenie studiów, posłużyły Klarze za trampolinę, z której wybiła się na drogę, na której Bóg jej oczekiwał. To doświadczenie w wierze, które było dla Klary oczyszczeniem, umocniło tylko jej powołanie misjonarki wobec osób, z którymi spotykała się na co dzień. Powołanie do szczęścia. « Chciałabym dać szczęście tym wszystkim, których spotykam i siać radość. Mała Tereska czekała, by być w niebie, by czynić ludzi szczęśliwymi. Ja chcę to robić na ziemi. »
Prawdziwa łaska, pielgrzymka do Ziemi Świętej, która pozwoliła jej chodzić śladami Chrystusa, dokończyła to zawrócenie, to nawrócenie, sprawiając, że Klara odkryła to, co najważniejsze: «(…) pielgrzymka wyczerpująca i wsztrząsająca w dosłownym tego słowa znaczeniu. Moje życie całkowicie się zmieniło w ciągu tych trzech tygodni: poza moją bliskością ze świętą Dziewicą odkrywam miłość Boga, ogromną, zadziwiającą i tak prostą. (..) Miłość chrześcijańska jest miłością bliźnich, gdyż sam Bóg ich kocha. Oto, między innymi, co mnie porusza z Bożej radości. (…) Mam nadzieję, że nie mówię za bardzo jak zakonnica, ale czuję się tak pełna Bożej radości. »
Po powrocie z Ziemi Świętej Klara została wysłana na staż: miała uczestniczyć w odrestaurowywaniu fresków bazyliki św. Franciszka w Asyżu. Klara była odpowiedzialna za odnawianie fresku przedstawiającego jej świętą patronkę, a potem fresku św. Marcina, nazywanego Cudem Eucharystycznym.
Ten czas spędzony w Asyżu był jakby otulony skupieniem. Klara zdecydowała się zmieszkać u benedyktynek, by móc uczestniczyć w ich modlitwach i codziennej eucharystii, gdyż była odtąd spragniona pokoju i ciszy. Ten « czas monastyczny » dał jej oazę tak upragnionego spokoju, pozwalającego modlić się i czytać (Klara pochłaniała dzieła Karola de Foucauld). Praca także kierowała Klarę ku Panu, gdyż freski były dla niej « pełne życia duchowego, które nie może nas nie poruszyć ».
Klara cała zwrócona ku Panu, który sam ją ku sobie przyprowadził, Klara naturalnie radosna, pełna dobrego humoru i radości życia, wróciła do rodzinnego domu przemieniona; radość jej nie opuszczała i stała się pogłębiona. Klara zrozumiała radość doskonałą, o której pisze św. Jan: « Wytrwajcie w miłości mojej (..), aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna » (J 15, 9.11). Wszystkie doświadczenia z życia Klary – choroby od dzieciństwa, próba duchowa w Rzymie z jej konsekwencjami na wynikach w nauce – miały udział w jej oczyszczeniu, które przygotowało ją na przyjęcie śmierci i wejście w jedność z Bogiem.
« Jestem tak bardzo szczęśliwa, że gdybym teraz umarła, poszłabym prosto do nieba, bo niebo jest uwielbieniem Boga i ja już w nim jestem », powierzyła Klara swojej mamie kilka dni przed początkiem ostrego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, które miało ją zabrać do Pana. Te same dni były naznaczone pielgrzymką do Lourdes, sanktuarium maryjnego, które Klara tak lubiła. Tam wydarzyła się tajemnicza rozmowa między nią i Świętą Dziewicą, kiedy Klara modliła sie, klęcząc przy grocie. Ich milcząca wymiana pozostała ich tajemnicą… Ale mama Klary zobaczyła na jej twarzy, że coś się wydarzyło i zaniepokoiła się. Niewątpliwie zrozumiała, nieświadomie, że Klara posiadła już tę tak poszukiwaną pełnię radości i że jej dusza nie była już na ziemi.
Podczas gdy Klara wysławiała stworzenie przez jej pracę artystyczną, Stworzyciel kończył kształtować serce swojego stworzenia, przygotowując je na wielkie spotkanie twarzą w twarz. Ukończywszy dzieło, 22 stycznia 1975 r. przyszedł po tę, która pragnęła jedynie tego, by być « żyjącym uwielbieniem Boga », aby w końcu, zjednoczona z chórem błogosławionych, mogła być tak jak oni nieustanną Jego chwałą.

Françoise-Emmanuelle

(tekst ukazał się jako artykuł w czasopiśmie „Powołania”)

Wiara

„Chciałabym przelać w ciebie tę wiarę, która teraz mnie zalewa, i dać ci przepis na nią. Czytaj Biblię, zacznij od św. Jana, módl się różańcem i daj sobie kilka minut dziennie na rozmyślanie. Miłość chrześcijańska jest miłością bliźnich, gdyż sam Bóg ich kocha. Oto, między innymi, co mnie porusza z Bożej radości” (20 lat – 10 października 1974 – do przyjaciółki)

Do przyjaciółki

„Modlę się za ciebie. Zaufaj świętej Dziewicy i przyzwyczajaj się do świadomości, że Ona jest przy tobie w każdej chwili i im bardziej wiesz, że Ona jest obok, tym bardziej Ona przybliża się do ciebie. W ten sposób nie możesz uciec przed promieniowaniem jej wewnętrznego pokoju. Wszystko polega na tym, by w to wierzyć.” (20 lat – do przyjaciółki)

„Ludzie listy piszą”

Drogi przyjacielu Opactwa Świętego Józefa,

« Cześć, dynamicie » rzuca pewnego ranka 1973 r. studentka do swojej przyjaciółki. U niej to, pod uzewnętrznionym ognistym temperamentem, kryje się przebogate życie wewnętrzne. W 1975 r., kilka dni przed śmiertelną chorobą, która uderzy w nią w wieku 21 lat, powierzyła swojej mamie : „Jestem tak bardzo szczęśliwa, że gdybym teraz umarła, poszłabym prosto do nieba, bo niebo jest uwielbieniem Boga i ja już w nim jestem”. Jej proces beatyfikacjyny został oficjalnie otwarty w 1990 r.
Klara de Castelbajac urodziła się 26 października 1953 r. w Paryżu, jako ostatnie dziecko z pięciorga rodzeństwa. Ochrzczona 3 dni później, została powierzona opiece św. Klary i Maryi Niepokalanej. Wraz ze swoją rodziną spędziła pierwsze pięć lat swojego życia w Rabacie, w Maroku, aż do ostatecznego powrotu do Francji w 1959 r. Mama prędko nauczyła ją robić znak krzyża i modlić się. Podczas spacerów Klara często przychodziła do kościoła na krótką modlitwę, gdyż dobrze wiedziała, że kościół jest “domem Jezusa”. Jej zapalczywy charakter objawił się bardzo prędko: Klara nie miała miary w tym, jak kochała, czego pragnęła, co dawała. W wieku ok. trzech lat często wybuchała złością, po czym natychmiast następowały akty skruchy, tak głębokie, jak żywe były napady gniewu. Mimo ogólnej żywotności Klara prędko doświadczyła choroby: w wieku 4 lat zatrucie zaprowadziło ją na próg śmierci. Zaraz potem przyszło zakażenie jelit, potem angina i konieczność leczenia zastrzykami. Jak tylko Klara widziała pielęgniarkę, dostawała napadów furii, wrzeszcząc i rzucając się na wszystkie strony. Dopiero kolejnego roku, przygotowując się do pierwszej komunii świętej, dowiedziała się, co znaczy ofiarowywać swoje cierpienie Jezusowi i powoli nauczyła się opanowania, by móc znosić ból.
Powrót do Francji był dla Klary dużym szokiem psychologicznym. Opuścić uroczą willę w Rabat z jej cudownym ogrodem, by zamieszkać w starym domostwie rodzinnym w Lauret (na południowym zachodzie Francji) – “wielkim domu całym połamanym”, jak mawiała – było prawdziwym rozdarciem. Pierwszy raz przystąpiła do komunii świętej w czerwcu 1959 r., po wielu wysiłkach, by się dobrze przygotować. Jej hojność w ofiarowywaniu się Bogu w małych sprawach utrzymywała się także w kolejnych latach. Zanotowała między innymi: 1) nie napiłam się wody 2) akt miłości 3) byłam posłuszna mamie bez ociągania się 4) nie poskarżyłam się, że boli mnie brzuch, itp. Przed pierwszą spowiedzią Klara pragnęła dokładnie zbadać swoje sumienie. Wzięła katechizm i uważnie pochyliła się nad “wszystkimi grzechami z listy”, potem powiedziała mamie: “Nic z tego nie rozumiem, więc nie wiem, czy popełniłam te grzechy. Ale proszę, niech mama mi je wyjaśni… Gdybym rozumiała wszystkie grzechy, juz nigdy bym ich nie popełniła, bo nie chciałabym zasmucić Jezusa”.

Żeby wszyscy poszli do Nieba !
Klara nie miała jeszcze 6 lat, kiedy pewnego wieczoru, spontanicznie, ułożyła taką modlitwę : „Jezu, spraw, by źli ludzie i ci, którzy Cię nie kochają, i ci, którzy Cię nie znają, aby stali się dobrzy, aby Cię poznali i pokochali i żeby modlili się trzy razy dziennie i żeby wszyscy poszli do Nieba”. Mama zapytała raz Klarę : „Pomyślałaś, by ofiarować twoje serce i cały twój dzień? – Oczywiście! Bez tego, do czegóż bym się nadawała?” Ale ta żywa pobożność nie ostaje się bez walki. Jednego dnia Klara odezwała się ostro do swojej mamy: “Dlaczego pozwoliliście mi się urodzić? Dlaczego posłaliście mnie do pierwszej komunii tak wcześnie?” I skarżyła się na wiele wysiłku, którego to od niej wymaga….
Mając ogromną potrzebę komunikacji, Klara pisała swoim rodzicom liściki, które w sekrecie kładła na stole przy ich talerzach albo pod poduszkami w łóżku. Kiedy miała 9 lat, zapisała: “Moja kochana mamo ukochana, najpierw chcę napisać, że kocham was, mamo, bardzo, bardzo, najbardziej na świecie. Jesteście, mamo, tak bardzo dobra!!! I jeszcze chciałam przeprosić za wszystkie moje przewinienia, przebaczcie mi, mamo, jesteście tak dobra, kochana mamo….”. Rankiem w dniu jej 10-tych urodzin, mimo zmęczenia, Klara nalega, by uczestniczyć we mszy świętej. Wieczorem tego dnia zwierza sie mamie: “Wiecie, mamo, o co prosiłam dzisiaj rano?… żebym zawsze została czysta, tak jak byłam czysta zaraz po chrzcie”. Klara wyrobiła sobie zwyczaj wzywania Najświętszej Maryi Dziewicy każdego ranka zaraz po przebudzeniu: “O Maryjo Niepokalana, powierzam Ci czystość mojego serca. Bądź na zawsze jej Strażniczką”. W wieku 11 lat Klara świętuje uroczyście sakrament komunii świętej. Podczas gdy jej koleżanki otrzymały góry prezentów bez żadnego charakteru religijnego, Klara podziękowała rodzicom, że od nich nie otrzymała żadnego poza świętym obrazkiem, na którym jej mama napisała zdanie, które stanie się bardzo ważne dla Klary: “Miej głębokie pragnienie, aby Pan dał ci wszystko, o czym wie, że brakuje ci dla Jego czci i chwały” (św. Jan od Krzyża).
Pierwsze lata edukacji Klary odbywały się w domu, nauczaniem zajmowała się jej mama; w 1964 r. Klara przeniosła się do szkoły z internatem w Tuluzie, prowadzonej przez siostry ze zgromadzenia Najświętszego Serca Pana Jezusa i szybko dała tam poznać swoją ogromną radość życia, żarliwą hojność i szczególny pociąg ku rzeczom Bożym: “To cudowne! – napisała – Dziś rano poszłam na mszę i przyjęłam komunię świętą… Pomyślałam o was, drodzy rodzice, którzy przekazaliście mi wiarę katolicką, którzy nauczyliście mnie modlić się, którzy mnie ochrzciliście. Wszystko wam zawdzięczam i dziękuję wam bardziej, niż mogę to powiedzieć lub pomyśleć.”

Dzieci proszą
Podczas rewolucji maja 1968 r. Klara słuchała i dużo rozmyślała. Odczuwała mocno bałagan polityczny i społeczny, którego była świadkiem, i widziała tu jedyny ratunek : modlić się do Najświętszej Maryi Panny, według wskazań z Fatimy. Z własnej inicjatywy namówiła uczennice swojej pierwszej klasy liceum, by napisać list do biskupów Francji : „Ekscelencjo, w 1917 Maryja poprosiła : codzienny różaniec, oddanie się Jej Niepokalanemu Sercu, komunia wynagradzająca w pierwsze soboty miesiąca. „Jeśli posłuchacie mojej prośby, Rosja się nawróci i będzie pokój, inaczej jej błędy rozciągną się na całym swiecie”. Aż do teraz Rosja rozciąga swoje błędy i pokój jest daleki od idealnego. Możliwe, że Francja i inne kraje katolickie nie prosiły wystarczająco Dziewicy Maryi o nawrócenie grzeszników… Dlatego też, Ekscelencjo, błagamy cię, byś poprosił swoich księży, aby ci przekazali orędzie Maryi wszystkim swoim parafianom… Ekscelencjo, proszą cię o to dzieci, proszą o to też wszystkich biskupów Francji, by przekazali ten apel Kościołowi naszej ojczyzny. Jesteśmy pewne, że Ekscelencja weźmie ten list pod uwage i za to dziękujemy.”
Z entuzjazmem swych piętnastu lat Klara oburzała się falą kontestacji, która zalała Kościół i zmierzała do unicestwienia przeszłości. Tak ją to dotknęło, że rozchorowała się i musiała skończyć rok szkolny w domu. Wtedy zauważyła, że młodzi ludzie z jej wioski nie mają okazji do wspólnych rozrywek. Klara zorganizowała więc najpierw chór, potem grupa młodych przygotowała dwie sztuki teatralne dla starszych osób z sąsiedniego hospicjum, dla niepełnosprawnych oraz po prostu dla mieszkańców wsi. Kolejną klasę liceum Klara podjęła w szkole sióstr dominikanek pod Tuluzą. Nie pałała entuzjazmem, ale dobry humor jej nie opuszczał. W jednym z listów napisała : „To zadziwiające, kiedy tak się zastanowić, jak wiele powodów do szczęścia można znaleźć! Życie samo w sobie jest jedynie szczęściem! To ludzie powodują w nim nieszczęście. Gdyby wszyscy mogli to zrozumieć!” Jednak wewnętrzne walki były wciąż obecne w życiu Klary. W święto narodzenia Najświętszej Maryi Panny 8 września 1970 r. Klara odmowiła przyjaciółce pójścia razem na mszę świetą, mimo miłości i czci, którymi darzyła Maryję. Tego dnia wyczytać można było na jej zaciętej twarzy wewnętrzną walkę. W ostatnim roku liceum (1970-71) Klara zamieszkała w wynajmowanym pokoju w Tuluzie i konynuowała naukę u dominikanek.

Trudne, ale piękne
Kiedy mama Klary zachorowała, musiała pójść do szpitala, a potem leżała w łóżku przez ponad rok. Klara każdego wieczora chodziła ją odwiedzić do szpitala. W każdy piątek wieczorem wracała do Lauret, gdzie spędzała czas ze swoim tatą. To doświadczenie rodzinne wywołało potworny ból : „Mam tego dość… dość…” – napisała do jednej ze swoich sióstr 15 lutego 1971 r.; i zaraz dorzucila : „W każdym razie, z całego tego smutnego czasu, wychodzę dojrzalsza, bo zobaczyłam, że nie żyje się tylko dla siebie, ale dla innych i że wszyscy SĄ po to, by żyć dla innych i czynić ich szczęśliwymi. To jest potwornie trudne, ale kiedy się to udaje, jest to coś pięknego.” W kwietniu tegoż roku to Klara musiała póśjć do szpitala z powodu rwy kulszowej. Będąc przykutą do łóżka, dużo pisała : pisała malownicze listy, w których mowiła o wszystkim, ale rzadko o swojej chorobie. Korzystała z nadarzających się okazji, by ewangelizować : pielęgniarce ze zmiany nocnej, która jej się zwierzała i utrzymywała, że nie ma czasu na Boże sprawy, Klara odpowiedziała : „Ależ siostro, nie wie siostra, że wiara pomaga działać najlepiej ? Proszę więc stracić jedną godzinę na odnalezienie wiary i będzie siostra szczęśliwa, a nie pusta, jak to teraz siostra opisuje !” „Jaki to cenny skarb, wiara ! – powiedziała rodzicom. – Jakbym bardzo chciała, by ta kobieta ją odnalazła !”
W sierpniu, po pięciu miesiącach cierpień, Klara przeszła pomyślnie operację kręgosłupa. Szybko wróciła do dawnej formy, choć napady bólu rwy kulszowej będą okresowo naracały. Trzy tygodnie po wyjściu ze szpitala Klara zdała maturę i zdecydowała poświęcić się odrestaurowywaniu obrazów i fresków. Ten zawód miał w jej oczach ważne zalety : niezależność w pracy i możliwość, już później, zostania w domu.
Klara zdecydowała się zdawać egzaminy wstępne do Wyższej Szkoły Konserwacji Dzieł Sztuki w Rzymie, uczelni państwowej, która co roku gwarantowała trzy miejsca dla kandydatów zagranicznych. Przygotowywały ją do tego zajęcia z historii sztuki na wydziale uniwersytetu w Tuluzie. Klara zabrała się ostro do pracy. Bardzo towarzyska, odwiedzała wciąż znajomych, a także regularnie osoby starsze i niedołężne ze swojej dzielnicy. Jej religijność nie słabła. “Wczoraj wieczorem zdecydowałam się chodzić na mszę codziennie… Mam wystarczająco dużo czasu, by pójść na uczelnię, zaraz po skończeniu mszy; wychodzę z niej cała dobra, cała czysta, cała święta, i wskakując na rower, gnam pośród tłumu”.

Nie bój się niczego
W Wielkanoc 1972 r. Klara zdecydowała przenieść się do Rzymu, by lepiej przygotować się do egzaminów. Miała wtedy 18 lat. Trzy miesiące pracy w warsztacie i bibliotece, od maja do lipca 1972 r., potem dwa miesiące wakacji w Lauret, przerwane narodową pielgrzymką 15 sierpnia do Lourdes, zajęły ją aż do jesieni. W październiku Klara wróciła do Rzymu, gdzie już od dawna mieszkali dwaj bracia jej mamy. Jeden był karmelitą, drugi, ojciec ośmiorga dzieci, przyjmował ją często w swoim domu. W jej osobistych notatkach można przeczytać : „Świętość to Miłość w przeżywaniu rzeczy zwykłych dla Boga i z Bogiem, z Jego łaską i Jego siłą” (17 października 1972 r.). Napisała też do swoich rodziców: “Jestem przerażona myślą, że mogłabym być przyjęta! Wiem, że w Biblii jest napisane 366 razy : „Nie lękaj się”, raz na każdy dzień roku, i że łaska Boża będzie nam dana, jeśli potrzeba. Ale boję się okrutnie zacząć moje dorosłe życie już za dwa miesiące…” Co nie przeszkadzało jej pracować pilnie, by odnieść sukces.
Data egzaminów, opóźniona przez strajki, została ustalona na 1 grudnia. Klara została przyjęta jako jedna z trzech obcokrajowców. Entuzjazm ją roznosił, a jednocześnie pojawiały się na horyzoncie nowe zmagania : „Boża ręka nie przestaje mnie chronić, pisała do rodziców. To, co mnie denerwuje, to moje powodzenie u chłopców, całkiem niezamierzone, wierzcie mi. Jeden jest normalnie we mnie zakochany. Jest też jeden Libańczyk, pełen troskliwości… ; i jeszcze dorzuciłabym dwóch Włochów, prawiących komplementy i wiernych jak pies. To dużo, jak na dziewięć dni…. To prawda, że wkrótce lepiej mnie poznają …! To trudne, zmienić swoją naturalność i powstrzymywać się od śmiania, a ze wszysktiego żartować i co i rusz podejmować gry słowne… Ale jestem pewna opieki Boga, Maryi Dziewicy i św. Benedykta (Klara nosiła medalik św. Benedykta), nie mówiąc już o Aniołach Stróżach”.
Kilka dni później dorzuciła : „Spieszno mi, by już osiąść, by móc pisać moje listy i mieć moje pół godziny na czytanie duchowe. Różaniec odmawiam podczas dwóch lub czterech kwadransów, które spędzam w metrze. Potrzebuję waszej modlitwy… im lepiej znam ludzi, tym bardziej mnie to deprymuje ; myślałam, że Sztuka dla Sztuki i Piękno dla Piękna, w sensie, że jest to za darmo, dają ludziom głębię i jeszcze coś wiecej… Oczywiście, oprócz dwóch czy trzech snobów, wszyscy zainteresowani są jedynie tym, co sami robią, wręcz pasjonują się tym : ale poza tym, nędza ! Jedyna rzecz, która ich obchodzi, to przyjemność w każdej możliwej formie. Więc depremuje mnie to i trochę mdli. Nie mogę ich oceniać, ale wszyscy, z którymi rozmawiam, poza dwoma, są właśnie tacy. Prawie wszyscy żyja z „partnerem”… Jestem rozczarowana… Wszyscy chłopcy uganiają się za mną ! Cholera ! nie chodzę przecież w mini spódniczkach… a nawet częstuję chłodem i złośliwością tych, których trzeba mi omijać. I im bardziej ich odrzucam, tym bardziej oni kontynuują…. Ale czego najbardziej się boję obecnie, to siebie samej ; bo wszystko wam wyjaśnię. Ludzie nie za bardzo mnie tu podtrzymują w dobrym tak, jak to było w Tuluzie ; i tak czasami, patrząc na nich, mówię sobie, że to nie musi być niemiłe dać się poprzytulać przystojnemu facetowi… A zatem modlę się i modlę, by mieć odwagę, czasem mogłabym nawet powiedzieć : heroizm, by się bronić, by nie mieć żadnego „ragazzo” (chłopaka) przed zaręczynami.”

Oddać się szaleństwu
Z czasem Klara pozwoliła sobie jednak na upojenie własną wolnością. W połowie marca 1973 r. zamieszkała z dwoma przyjaciółkami w niezależnym mieszkaniu. Zaczęły przyjmować gości i wychodzić wieczorami, zabawiały się, robiąc „kretynizmy”, według jej własnego wyrażenia. Mało czasu poświęcały na naukę. „Mam wam mnóstwo rzeczy do opowiedzienia – pisała Klara do rodziców… kiedy wracam z zajęć, w domu jest pełno znajomych, i kładziemy się spać, wymęczone, o północy, 1h rano. Mój sposób widzenia rzeczy zmienia się : kto ugasi pragnienie życia, które jest we mnie.. ? Wczoraj poszłyśmy nad morze. To było bajeczne ! Całkiem same szalałyśmy aż do późnej nocy… byłyśmy z pasją pełne życia, niezależności, pełnej wolności i odurzającego uczucia bycia poza cywilizacją”.
Przy takim rytmie oceny Klary stały się godne ubolewania i była ona bliska wyrzucenia z uczelni. Jeden z jej wujów upomniał ją : « Przykro mi ze względu na twoich rodziców, a zwłaszcza na twojego starszego ojca, że rujnujesz swoje życie …” Na co Klara odpaliła : « A tymczasem ja dobrze się bawię !” Aczkolwiek, była w głębi serca niezadowolona sama z siebie. Jej żywe wyczucie Boga, na wpół porażka w nauce i bez wątpienia także opinia jednej studentki : „Zobaczysz, moja biedna dziewczyno, dojdziesz do naszego ateizmu. Nie daję ci roku, aż staniesz się taka, jak my…” spowodowały zbawienną zmianę. Lato przyniosło szczęśliwe wakacje w Lauret, narodową pielgrzymkę do Lourdes. Na początku października Klara wyjechała pełna wigoru do Rzymu. Napisała do rodziców : „Zdaję sobie sprawę, w jakim stopniu ogarnęły mnie pycha i łatwy egoizm, pod mylącą nazwą emancypacji…” Jej doskonała dyspozycja z początku tego nowego roku szkolnego już nie osłabła. Bóg był ponownie w centrum jej życia, mimo okazyjnych „duchowych buntów”. 
Rok później, 16 września 1974, Klara pojechała na trzy tygodnie do Ziemi Świętej z grupą dziesięciorga młodych ludzi, pod opieką ojca dominikanina. „My w Betlejem. Chodzimy przez pustynię godzinami. Wielkie zmęczenie i głód. Asceza : nieoceniona dla czystości, to prawda”. Klara napisała rodzicom : „Jestem w trakcie kompletnego nawrócenia, drążenia mojej wiary, znajdywania jej prawdziwego sensu, i uczę się nieustannie podstaw mojej religii. Na razie gromadzę maksimum elementów gorliwości, pobożności, przykładów, duchowego ubóstwa, żeby móc sama w Rzymie zorganizować moje życie tak, jak to teraz widzę, a nie tak, jak je dotąd przeżywałam. Zaczynam rozumieć sens słowa “miłość do Boga”: nie trzeba, tak sądzę, skupiać się nad pytaniami dodatkowymi, ale wszystko skierować ku Bogu i tylko ku Niemu!”

Całkiem nowe szczęście
Kilka dni po powrocie z Ziemi Świętej Klara otrzymała wezwanie do Asyżu, by pracować przy odrestaurowywaniu fresków tamtejszej bazyliki. Wynajęła pokój u benedyktynek i później napisała do rodziców : „Będę żyć życiem monastycznym : spanie zaraz po kolacji, msza każdego ranka o 7h30 i o 8h do pracy… To, co robimy, to dla mnie szczyt ! Kaplica św. Marcina, Szymona Martini. Ta jest najpiękniejsza… Ten gość, Martini, to był człowiek duchowy pierwsza klasa, widać to jeszcze lepiej z bliska… Doświadczam całkiem nowego szczęścia uczestnicząc we mszy w ciągu tygodnia, czytając Ignacego z Antiochii, św. Jana i medytując przez kwadrans każdego dnia ».
10 grudnia znowu napisała : „Opływam jeszcze bardziej w szczęście, od kiedy mogę liczyć dni, które dzielą mnie od spotkania z wami. I oczekując, aż duszę się z emocji : gwałtowność, którą u mnie znacie, króluje w całej okazałości… Dyrektorka prac pozwala mi chodzić wszędzie tam, gdzie następnego dnia będziemy usuwać rusztowania, bym dokonała ostatnich poprawek. I nawet potem na to nie patrzy, co mnie bardzo krępuje, gdyż odpowiedzialność jest większa niż daję radę unieść. Nieważne : mam wolną rękę. To dopiero jest piękne życie ! wolna, w jednym z najpiękniejszych miejsc w Europie…”
Klara przyjechała do Lauret 18 grudnia na ferie bożonarodzeniowe. Jej bliscy zobaczyli ją przemienioną. Spędziła w Lourdes poniedziałek 30 grudnia. Na kolanach przed grotą, pochylona do ziemi, Klara spędziła nieruchomo bardzo długi czas. Kiedy się podniosła, jej twarz była całkiem inna, jakby nieobecna, nieskończenie daleka ; coś się wydarzyło między nią i Najświętszą Dziewicą… W sobotę 4 stycznia objawiło się ostre wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. 17 stycznia Klara przyjęła półprzytomnie sakrament chorych. W niedzielę 19 stycznia, podczas gdy bliscy myśleli, że jest w śpiączce, Klara przemówiła nagle, bardzo głośno i wyraźnie : „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna…” I zatrzymała się, wykończona. Jej mama podjeła modlitwę. Na koniec każdej zdrowaśki Klara szeptała : „Jeszcze… jeszcze…”, aby kontunowano rożaniec. Wieczorem 20 stycznia pogrążała się w coraz to głębszej śpiączce. Klara odeszła do wieczności, gdzie Bog ją wezwał, w środę 22 stycznia 1975 r., ok. 5h po południu. Miała 21 lat i 3 miesiące.
Klara chciała “pójść prosto do nieba”. Dużo rozmawiała ze swoim wujkiem, o.Filipem od Trójcy Świętej, o Pierwszym Liście św. Jana: “Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości, że mamy pełną ufność na dzień sądu » (1 J 4, 17). W 1970 r. Klara napisała do przyjaciółki : „Naprawdę myślisz, że coraz wieksza bliskość śmierci jest niepokojąca ? Myślę, że nie ; nie wolno bać się śmierci. Śmierć jest jedynie przejściem z jednego życia – które właściwie jest tylko przygotowaniem – radości i małych nieszczęść… do pełni szczęścia, pod wieczne spojrzenie Tego, który dał nam wszystko. Śmierć budząca trwogę ? Nie, nie powinna taka być : ale winna być oczekiwana z nadzieją (więc przygotowana…). Pamiętasz, że w szkole Najświętszego Serca wiele dziewczyn (w tym także ty) przewidziało, bez wcześniejszych konsultacji, że umrę młodo ? I wiesz, przyznam ci się, że nie obchodzi mnie to kom-plet-nie, wiedząc, że w wieczności czym jest te 50 lat życia ziemskiego więcej lub mniej ?”

Na przykładzie Klary de Castelbajac uczmy się „wszystko kierować ku Bogu”, szukając tylko, by się Jemu podobać, a Pan odda nam ponad wszelką miarę.
o.Antoni Maria, OSB, opat (Opactwo Św. Józefa w Clairval)