Klara – moje życie

Jestem z pokolenia tych młodych chrześcijan, którzy próbują żyć w pełni łaską chrztu i jednocześnie nie zrobiłam « niczego szczególnego ».

Wychowana w Lauret, we francuskim departamencie Gers, miałam temperament dobroduszny i zarazem gwałtowny.  Jednakże głęboka świadomość bliskości Boga pomagała mi równoważyć mój ekspresyjny charakter. Cechowała mnie pewna doza kontemplacji i delikatność wobec ubóstwa ludzi. Jak wszyscy miałam chwile zwątpienia, uczuciowych zawiłości, stawiania pytań. Niezmiernie poruszyło mnie doświadczenie pielgrzymki do Ziemi Świętej. W 1974, podczas świąt Bożego Narodzenia spędzanych z rodzicami, zachorowałam śmiertelnie na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Zmarłam w wieku 21 lat, 22 stycznia 1975, pragnąc zostawić wam świadectwo radości, by mogło się ono rozprzestrzeniać na całym świecie.

Moje myśli

« Zobaczyłam, że nie żyje się tylko dla siebie, ale dla innych i że wszyscy są po to, by żyć dla innych i czynić ich szczęśliwymi. To jest potwornie trudne, ale kiedy się to udaje, jest to coś pięknego. »

Klara – – 17 lat

W drodze

Niebo w rodzinie

„Moja droga do nieba zaczyna się w mojej rodzinie, w kolejnych miejscach zamieszkania, w przychodzących doświadczeniach. Ścieżka, po której poszłam doprowadziła mnie do szczęścia. Rozumiałam go w sposób nieoczywisty. Jak?”

Przeciętność, przeciętność…

„Szukałam swojego miejsca w życiu i otaczającym mnie świecie. Zdobywałam doświadczenia, okupione błędami. Usłyszałam słowa koleżanki: „wkrótce staniesz się taka sama jak my”. Czyli, jaka? Przeciętna… Nie chciałam taka być.”

Nadzieja na wielkość

„Teraz zrozumiałam, jestem pełna nadziei, dojrzałam do rzeczy wielkich…. ale jeszcze nie wiem, do jakich… Na razie gromadzę maksimum elementów gorliwości, pobożności, przykładów, duchowego ubóstwa, żeby móc sama w Rzymie zorganizować moje życie tak, jak to teraz widzę, a nie tak, jak je dotąd przeżywałam”

Świętość, a co to takiego?

„Chciałabym dać szczęście tym wszystkim, których spotykam i siać radość. Mała Tereska czekała, by być w niebie, by czynić ludzi szczęśliwymi. Ja chcę to robić na ziemi”

Boulaur – miejsce, gdzie się dzieją cuda

Pięć powołań w jeden rok? Po 30 latach  „posuchy”?  W laickiej Francji? Do mniszek cysterek?

Miały być? Proszę bardzo! Pięć młodych kobiet rozpoczęło życie zakonne.

Warunek wypełniony. Owoc modlitwy, podjętej według wytycznych władz kościoła, pozwolił na rozpoczęcie mojego procesu beatyfikacyjnego. Boulaur stało się moim domem.