Wychowanie Klary uwrażliwiło ją od maleńkości na piękno: piękno natury, sztuki, relacji i osób. Tak więc nigdy nie pozostawała ona obojętna na piękno, które objawia się w życiu: miała nadzwyczajną zdolność zadziwienia. Jej wrażliwość rodziła modlitwę dziękczynienia Stwórcy za wszelkie piękno.
„… życie jest piękne, czas także, i też rysunek, który właśnie zrobiłam: mój pierwszy rysunek techniką lawowania! – czuję się wolna, chociaż jakby zamknięta, i pełna potencjalnych darów, które wraz z wami próbuję rozwijać. Robotnik śpiewa i jest szczęśliwy, że żyje. Ja też. Promień słońca tańczy na cegłach domu. To zadziwiające, kiedy tak się zastanowić, jak wiele powodów do szczęścia można znaleźć! Życie samo w sobie jest jedynie szczęściem! To ludzie powodują w nim nieszczęście. Gdyby wszyscy mogli to zrozumieć!” (do swoich rodziców – 15 lat)
„Człowiek potrzebuje Piękna i jeśli nie posiada dobra albo pozwala mu odejść, zawsze zostaje mu Piękno.” (17 lat)
„Książka, którą streszczam, jest naprawdę pasjonująca (historia sztuki włoskiej) i wcale nie odpychająca, jak na początku. Ale naprawdę brakuje ilustracji. Ludzie, którzy tworzą takie książki, powinni dołączyć ogromny zbiór zdjęć, rysunków, a jeszcze lepiej rycin tego wszystkiego, o czym mówią w książce. (…) Jeszcze raz i ciągle wam dziękuję, że nauczyliście mnie kosztować Piękna i pozwoliliście mi ku niemu się skierować. Biedacy, którzy zajmują się Prawem! To nawet ludzkie nie jest!” (do swoich rodziców – 18 lat)
„Oczarowanie zaczęło sie na początku „Pastorale”. I na końcu „Fantasia” byłam całkowicie pochwycona przez łagodne i zarazem mocne wznoszenie się tematów Bacha. Nigdy nie czułam tego tak fizycznie, no może poza piątym koncertem brandenburskim, oczywiście. I kiedy wyszłam z „Ara Coeli” (cudny kościół, w którym, to nic nie szkodzi, miał miejsce koncert), poniosło mnie na ślepo aż do małej kapliczki na placu Venetia, gdzie, za hermetycznie zamkniętymi drzwiami, jest pokój emanujący z wystawionego ciągle Najświętszego Sakramentu. Żadnego hałasu tłumów. Cisza…. Przyszłam akurat w chwili, kiedy ksiądz wstał, by podnieść monstrancję do adoracji. To się właśnie nazywa apogeum… Pijana uwodzeniem Bacha, prawdziwie przygotowana przez jego tak dobrze wyrażony – nawet w kategoriach laickich – zapał do głoszenia Wiary, „uwierzyłam” w głęboki sens słowa, podczas kilku baśniowych sekund… Tego ranka, kolejny przecudny obrazek: z mojego pokoju widoczny wschód słońca, który zatopił swoim ochrowym światłem miasto, umyte w nocy deszczem. Widok czarujący…” (po koncercie w jednym z kościołów w Rzymie – 19 lat)