NARODZINY
Klara de Castelbajac (czyt. dy Kastelbażak) urodziła się 26 października 1953 r. w Paryżu. Była jedynym dzieckiem ze związku Ludwika de Castelbajac i Solange Rambaud, ale miała brata i siostry z pierwszego małżeństwa jej ojca (Ludwik de Castelbajac był od kilku lat wdowcem).
RODZINA
Klara była dzieckiem chorowitym, ale otaczała ją ciągle miłość licznej rodziny. Gdy przyszła na świat, miała czworo przyrodniego rodzeństwa: Jana (24 lata), Laurence (22 lata), Paulinę (19 lat), Annę (15 lat). Patryk miałby 13 lat, ale umarł kilka tygodni po urodzeniu. Mimo dużej różnicy wieku (brat i dwie najstarsze siostry nie mieszkali już nawet w rodzinnym domu), Klara została natychmiast „zaadoptowana”, pokochana i traktowana jak siostra. A przede wszystkim doświadczała miłości swoich rodziców, niezmiernie szczęśliwych, że doczekali tak bardzo upragnionej córeczki.
MAROKO
Pierwsze lata swojego życia Klara spędziła w Rabacie, w Maroku, gdzie jej ojciec pracował jako dyrektor banku. Była bardzo kochana przez swoich rodziców i rodzeństwo. Od najmłodszych lat otrzymała bardzo dobrą edukację, tak w wymiarze ogólnoludzkim, jak artystycznym i duchowym.
LAURET
W 1959 Klara wróciła wraz z rodzicami do Francji, by zamieszkać w ogromnej posiadłości rodzinnej Lauret, w departamencie Gers. Jest to wieś pełna uroku, o bogatej historii, położona pośród lasów. Ze swoją stajnią, zwierzętami i zabudowaniami gospodarskimi Lauret było dla Klary ostoją przez całe jej życie i wpływało na nią od najwcześniejszego dzieciństwa.
Tam właśnie Klara rozkwitała, korzystała z mnóstwa wolnego czasu. To mama czuwała nad domową edukacją Klary, sama przygotowywała jej lekcje – szkoła była dość daleko i do tego problemy zdrowotne Klary nie pozwalały, by mogła do niej uczęszczać. Bo choć Klara była dzieckiem o radosnym usposobieniu, którego wszędzie pełno, nie cieszyła się zbyt dobrym zdrowiem: borykała się z wciąż nawracajacymi problemami żołądkowymi i z oddychaniem.
W CIERPIENIU – OTWARCIE NA INNYCH
Od młodości Klara doświadczała różnych cierpień, uczyła się nadawać im sens, zwracając się ku innym ludzoim zamiast czynić je powodem do zamknięcia się w sobie. Niezwykle hojna, lubiła dzielić się wszystkim, co posiadała z tymi, którzy nie mieli w życiu tyle szczęścia, co ona.
W wieku 4 lat, przed Bożym Narodzeniem, przygotowała paczki, by je przekazać biednym dzieciom. I tak była niecierpliwa na myśl, że trzeba je wysłać już i teraz, że ojciec zabrał je do swojego biura, by utemperować niecierpliwość Klary.
KIERUNEK: ŚWIĘTOŚĆ
Przez swój silny charakter Klara musiała prawdziwie walczyć, by nauczyć się panować nad swoimi napadami złości, ale on też uzdalniał ją do kochania, zachwycania się i dziękowania, czego nigdy nie przestała czynić. Jej sekretem, począwszy od Pierwszej Komunii Świętej, było pragnienie bycia świętą, jak to kiedyś powiedziała swojemu tacie przy stole :
– Wiecie, ojcze, kim chcę być, gdy będę duża?
– Tak, chyba się domyślam. Chcesz być zakonnicą.
– Nie, to coś więcej.
– To nie wiem…
-Otóż, chcę być świętą! To więcej niż bycie zakonnicą, prawda….?
W INTERNACIE
Klara rozpoczęła gimnazjum w szkole Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tuluzie prowadzonej przez zakonnice. To był bolesny czas dla młodziutkiej dziewczyny, przyzwyczajonej od zawsze do przebywania przy swoich rodzicach i wzrastania w rytm sezonów rolniczych. Otrzymane w szkole wykształcenie było dość surowe, ale jednocześnie pełne delikatności i duchowej głębi, co sprawiło, że Klara stała się prędko szczęśliwa w nowej szkole. Zawiązała też tam głębokie przyjaźnie z koleżankami z klasy.
WZRASTAJĄCA WIARA
Pierwsze lata w szkolnym internacie były dla Klary okazją do pogłębienia wiary, do przyjęcia jej tak, by móc o niej świadczyć. Jej troska misjonarska była już bardzo silna i Klara marzyła, by głosić ewangelię na krańcach świata. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że jej życie chrześcijańskie zaczyna się tu i teraz, i że np. wiele ją kosztuje przebywanie z uczniami, których nie lubiła.
Tak Klara odkrywała nowe wymagania związane z jej pragnieniem świętości, ale i piękno radości wybranej, nie zaś wrodzonej: „Bądź wesoła i wyrozumiała” – często sobie powtarzała.
LICEALISTKA
Czas liceum był dla Klary trudniejy, gdyż musiała ona zmienić szkołę, w której źle się czuła. Ostatecznie choroba młodzej dziewczyny zmusiła ją do pozostania w rodzinnym Lauret i dokończenia pierwszej klasy liceum korespondencyjnie. Będąc w domu, Klara postanowiła stworzyć chór dziecięcy, by śpiewać osobom starszym i niepełnosprawnym, które odwiedzała wraz z dziećmi. Klara promieniała radością i entuzjazmem. Kiedy rozpoczęła kolejny rok nauki w Tuluzie, wciąż starała się pamiętać o innych, zanosiła ciasto bezdomnym, odwiedzała osoby samotne.
Ciągle jednak zmagała się z problemami zdrowotnymi. Rwa kulszowa przykuła ją do łóżka i wymagała hospitalizacji przez wiele miesięcy, co z kolei zmusiło Klarę do zdawania matury w późniejszym terminie, we wrześniu 1971 r.
STUDENTKA
Po zdanej maturze Klara zaczęła studia na wydziale historii sztuki w Tuluzie, ale jej celem było dostanie się do szkoły konserwacji dzieł sztuki w Rzymie. Pracowała więc z całych sił, by móc zdać egzamin wstępny po włosku. W rezultacie została przyjęta pod koniec roku 1972.
POKUSY
Klara przeprowadziła się do Rzymu. Studia ją pasjonowały, ale szybko była rozczarowana atmosferą, jaka panowała na uczelni, i studentami, z którymi się tam spotykała. Ta, która myślała, że kontakt z pięknem sztuki obowiązkowo wznosi duszę ku Bogu, znalazła się pośród młodych, w większości ateistów, którzy byli bardziej zainteresowani młodą Francuzką, ciągle radosną i jakże urzekającą… I Klara odkryła, że nie jest jej obojętne zainteresowanie chłopców. Walczyła więc dzielnie, by pozostać w zgodzie ze swoją wiarą i ideałem czystości. Jej przywiązanie do Maryi Dziewicy, wierność sakramentom Eucharystii i spowiedzi, okazały się niezbędne w czasie pokus.
ZAGUBIONA
Sytuacja była o tyle trudniejsza dla Klary, że była ona w Rzymie sama, nie znała tam wielu ludzi. Kiedy zatem spotkała dwie młode Francuzki, jej rówieśniczki, pochodzące z tych samych kręgów społecznych co ona i zainteresowane tymi samymi studiami, Klara chwyciła się ich przyjaźni jak koła ratunkowego. Niestety, jej nowe przyjaciółki nie dzieliły z nią wiary i pod ich wpływem, ciut upojona wolnością studenki na obczyźnie, Klara powoli chyliła się ku życiu raczej powierzchownemu. Dużo korzystała z zabawy, mało się uczyła, chodziła wciąż na Mszę Świętą, ale traciła powoli swoją radość i głębię wiary.
ODNALEŹĆ KIERUNEK
W ciągu kilku miesięcy relacja Klary z jej dwiema przyjaciółkami zaczęła się psuć. Klara zaczęła zdawać sobie sprawę, że spędzanie życia na robieniu, co tylko się chce, bez czuwania nad życiem duchowym, nijak jej nie wystarczało. Oddaliła się więc od tych przyjaciółek i została sama. Smutna, poniżona przez zdradę swoich własnych ideałów, zdecydowała dążyć do tego, co zawsze ją ożywiało – do osobistej relacji z Chrystusem.
Właśnie tu, jak ojciec marnotrawnego syna w łukaszowej przypowieści, Pan Jezus wyszedł jej na spotkanie. Podczas lata w 1974 r., pewna niedawno poznana dziewczyna zaprosiła ją na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Ten czas łaski był dla Klary czasem nowego nawrócenia.
PIELGRZYMKA DO ZIEMI ŚWIĘTEJ
We wrześniu 1974 r. Klara wyjechała na 3 tygodnie do Ziemi Świętej. Dołączyła do grupy zaangażowanych młodych ludzi, której towarzyszył ojciec dominikanin. Razem przemierzali ziemię schodzoną przez Chrystusa. Klara Przeżyła tam bardzo silne doświadczenie duchowe. Odkryła miłość Boga, « zadziwiającą i prostą », i pozwoliła się jej pochłonąć. Po powrocie Klara była przemieniona, przepełniona pokojem i głęboką radością, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyła. Była cała otwarta na Boga, przeniknięta Jego światłem.
ASYŻ
Klara została wysłana do Asyżu do pracy nad konserwacją fresków bazyliki św. Franciszka. Otrzymała tam przywilej odrestaurowania portretu swojej świętej patronki. Ten czas asyski pozwolił, by łaski, których Klara doświadczyła w czasie pielgrzymki, mocno się w niej ugruntowały. Klara mieszkała wtedy u benedyktynek, w atmosferze modlitwy i pracy. I wszyscy, którzy ją spotykali, byli poruszeni światłem, które biło z jej wnętrza. Po powrocie do rodzinnego domu na czas ferii świątecznych Bożego Narodzenia Klara zwierzyła się swojej mamie : « Dojrzałam do wielkich rzeczy, ale nie wiem, do jakich ».
OSTATNIE TYGODNIE NA ZIEMI
Podczas ferii świątecznych we Francji Klara spędziła jeden dzień w Lourdes ze swoimi rodzicami i przyjaciółką. Lourdes było dla niej zawsze bardzo ważnym miejscem i lubiła modlić się przy grocie. Tym razem modlitwa Klary nadzwyczajnie się przedłużyła. Kiedy mama dała jej znak, że pora już iść, była zaskoczona twarzą swojej córki, przeczuwała, że coś się wydarzyło między Klarą i Maryją Dziewicą. Klara pozostała milcząca i pani Castelbajac nie zadawała pytań…
Kilka dni później, podczas przygotowań do wyjazdu do Włoch, Klara się rozchorowała. Początkowo wszyscy podejrzewali nieszkodliwą grypę, ale jej stan nagle się pogorszył i padła diagnoza: wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. W trybie pilnym, przyjęta do szpitala Klara powoli zapadła w śpiączkę. W chwilach świadomości nie przestała dziękować tym, którzy przy niej czuwali, mówić im o swojej miłości. Ale mówiła już coraz mniej…
Kilka dni przed jej śmiercią były proboszcz parafii z Lauret przyszedł z wizytą i Klara rozpoznała go. Poprosiła o komunię świętą, wykrzykując : « Proszę mi przynieść, proszę mi przynieść, muszę Go uwielbiać ! » Zaraz potem znowu była nieprzytomna. Ostatni raz, gdy odzyskała przytomność, w niedzielę 19 stycznia, podczas gdy bliscy myśleli, że jest w śpiączce, Klara przemówiła nagle, bardzo głośno : « Zdrowaś Maryjo, łaski pełna… ». Jej mama kontunuowała modlitwę. Na koniec każdej zdrowaśki Klara szeptała : « Jeszcze… jeszcze…». To była jej ostatnia modlitwa. Mimo wdrożonego leczenia 22 stycznia 1975 r. Klara odeszła do wieczności, gdzie Bóg jej oczekiwał.