Radość

Klara jest radosnego usposobienia, pełna naturalnego entuzjazmu. Korzysta w pełni z życia i jest to widoczne w jej czystym i prostym poczuciu humoru, w dźwięcznym i zaraźliwym śmiechu, w niezmiennie pozytywnym spojrzeniu na innych i świat. Ale radość Klary jest także wyborem poprzez świadomość, że ona sama jest nieskończenie kochana przez Boga i też szczególnie odpowiedzialna za innych.

„Mam zbyt wiele szczęścia, aż nadto. Chcecie, bym je wam dała? Jestem radosna, radosna, cała wypełniona szczęściem (to może radość dzieci Bożych?), którego nie sposób zdefiniować.” (14 lat – do swoich rodziców)

„Kiedy patrzę całościowo na moje życie, jestem szczęśliwsza niż ktokolwiek. A jeśli chodzi o drobne „niedociągnięcia”, to będę się z nich śmiała za dwa lata. A skoro tak, to dlaczego nie już teraz?”  (16 lat)

„Mówię sobie, że pośrodku tego pogańskiego błota muszę kwitnąć w Bogu, więc żyć Bogiem, więc radością Bożą. I rzeczywiście, na początku pytano mnie, dlaczego jestem ciągle radosna. Teraz już mi tego nie mówią i wiem, że muszę ciągle być radosna, bo inaczej zaniedbam moje świadectwo wobec innych.” (19 lat)

„Wydaje mi się, jakbym była wybrana przez Boga, by być najbardziej spełnioną z mojego pokolenia.” (20 lat)

„Jestem tak bardzo szczęśliwa, że gdybym teraz umarła, poszłabym prosto do nieba, bo niebo jest uwielbieniem Boga i ja już w nim jestem” (do swojej mamy, 21 lat, kilka dni przed śmiercią)

Klara de Castelbajac

NARODZINY

Klara de Castelbajac (czyt. dy Kastelbażak) urodziła się 26 października 1953 r. w Paryżu. Była jedynym dzieckiem ze związku Ludwika de Castelbajac i Solange Rambaud, ale miała brata i siostry z pierwszego małżeństwa jej ojca (Ludwik de Castelbajac był od kilku lat wdowcem).

RODZINA

Klara była dzieckiem chorowitym, ale otaczała ją ciągle miłość licznej rodziny. Gdy przyszła na świat, miała czworo przyrodniego rodzeństwa: Jana (24 lata), Laurence (22 lata), Paulinę (19 lat), Annę (15 lat). Patryk miałby 13 lat, ale umarł kilka tygodni po urodzeniu. Mimo dużej różnicy wieku (brat i dwie najstarsze siostry nie mieszkali już nawet w rodzinnym domu), Klara została natychmiast „zaadoptowana”, pokochana i traktowana jak siostra. A przede wszystkim doświadczała miłości swoich rodziców, niezmiernie szczęśliwych, że doczekali tak bardzo upragnionej córeczki.

MAROKO

Pierwsze lata swojego życia Klara spędziła w Rabacie, w Maroku, gdzie jej ojciec pracował jako dyrektor banku. Była bardzo kochana przez swoich rodziców i rodzeństwo. Od najmłodszych lat otrzymała bardzo dobrą edukację, tak w wymiarze ogólnoludzkim, jak artystycznym i duchowym.

LAURET

W 1959 Klara wróciła wraz z rodzicami do Francji, by zamieszkać w ogromnej posiadłości rodzinnej Lauret, w departamencie Gers. Jest to wieś pełna uroku, o bogatej historii, położona pośród lasów. Ze swoją stajnią, zwierzętami i zabudowaniami gospodarskimi Lauret było dla Klary ostoją przez całe jej życie i wpływało na nią od najwcześniejszego dzieciństwa.
Tam właśnie Klara rozkwitała, korzystała z mnóstwa wolnego czasu. To mama czuwała nad domową edukacją Klary, sama przygotowywała jej lekcje – szkoła była dość daleko i do tego problemy zdrowotne Klary nie pozwalały, by mogła do niej uczęszczać. Bo choć Klara była dzieckiem o radosnym usposobieniu, którego wszędzie pełno, nie cieszyła się zbyt dobrym zdrowiem: borykała się z wciąż nawracajacymi problemami żołądkowymi i z oddychaniem.

W CIERPIENIU – OTWARCIE NA INNYCH

Od młodości Klara doświadczała różnych cierpień, uczyła się nadawać im sens, zwracając się ku innym ludzoim zamiast czynić je powodem do zamknięcia się w sobie. Niezwykle hojna, lubiła dzielić się wszystkim, co posiadała z tymi, którzy nie mieli w życiu tyle szczęścia, co ona.
W wieku 4 lat, przed Bożym Narodzeniem, przygotowała paczki, by je przekazać biednym dzieciom. I tak była niecierpliwa na myśl, że trzeba je wysłać już i teraz, że ojciec zabrał je do swojego biura, by utemperować niecierpliwość Klary.

KIERUNEK: ŚWIĘTOŚĆ

Przez swój silny charakter Klara musiała prawdziwie walczyć, by nauczyć się panować nad swoimi napadami złości, ale on też uzdalniał ją do kochania, zachwycania się i dziękowania, czego nigdy nie przestała czynić. Jej sekretem, począwszy od Pierwszej Komunii Świętej, było pragnienie bycia świętą, jak to kiedyś powiedziała swojemu tacie przy stole :
– Wiecie, ojcze, kim chcę być, gdy będę duża?
– Tak, chyba się domyślam. Chcesz być zakonnicą.
– Nie, to coś więcej.
– To nie wiem…
-Otóż, chcę być świętą! To więcej niż bycie zakonnicą, prawda….?

W INTERNACIE

Klara rozpoczęła gimnazjum w szkole Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tuluzie prowadzonej przez zakonnice. To był bolesny czas dla młodziutkiej dziewczyny, przyzwyczajonej od zawsze do przebywania przy swoich rodzicach i wzrastania w rytm sezonów rolniczych. Otrzymane w szkole wykształcenie było dość surowe, ale jednocześnie pełne delikatności i duchowej głębi, co sprawiło, że Klara stała się prędko szczęśliwa w nowej szkole. Zawiązała też tam głębokie przyjaźnie z koleżankami z klasy.

WZRASTAJĄCA WIARA

Pierwsze lata w szkolnym internacie były dla Klary okazją do pogłębienia wiary, do przyjęcia jej tak, by móc o niej świadczyć. Jej troska misjonarska była już bardzo silna i Klara marzyła, by głosić ewangelię na krańcach świata. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że jej życie chrześcijańskie zaczyna się tu i teraz, i że np. wiele ją kosztuje przebywanie z uczniami, których nie lubiła.
Tak Klara odkrywała nowe wymagania związane z jej pragnieniem świętości, ale i piękno radości wybranej, nie zaś wrodzonej: „Bądź wesoła i wyrozumiała” – często sobie powtarzała.

LICEALISTKA

Czas liceum był dla Klary trudniejy, gdyż musiała ona zmienić szkołę, w której źle się czuła. Ostatecznie choroba młodzej dziewczyny zmusiła ją do pozostania w rodzinnym Lauret i dokończenia pierwszej klasy liceum korespondencyjnie. Będąc w domu, Klara postanowiła stworzyć chór dziecięcy, by śpiewać osobom starszym i niepełnosprawnym, które odwiedzała wraz z dziećmi. Klara promieniała radością i entuzjazmem. Kiedy rozpoczęła kolejny rok nauki w Tuluzie, wciąż starała się pamiętać o innych, zanosiła ciasto bezdomnym, odwiedzała osoby samotne.
Ciągle jednak zmagała się z problemami zdrowotnymi. Rwa kulszowa przykuła ją do łóżka i wymagała hospitalizacji przez wiele miesięcy, co z kolei zmusiło Klarę do zdawania matury w późniejszym terminie, we wrześniu 1971 r.

STUDENTKA

Po zdanej maturze Klara zaczęła studia na wydziale historii sztuki w Tuluzie, ale jej celem było dostanie się do szkoły konserwacji dzieł sztuki w Rzymie. Pracowała więc z całych sił, by móc zdać egzamin wstępny po włosku. W rezultacie została przyjęta pod koniec roku 1972.

POKUSY

Klara przeprowadziła się do Rzymu. Studia ją pasjonowały, ale szybko była rozczarowana atmosferą, jaka panowała na uczelni, i studentami, z którymi się tam spotykała. Ta, która myślała, że kontakt z pięknem sztuki obowiązkowo wznosi duszę ku Bogu, znalazła się pośród młodych, w większości ateistów, którzy byli bardziej zainteresowani młodą Francuzką, ciągle radosną i jakże urzekającą… I Klara odkryła, że nie jest jej obojętne zainteresowanie chłopców. Walczyła więc dzielnie, by pozostać w zgodzie ze swoją wiarą i ideałem czystości. Jej przywiązanie do Maryi Dziewicy, wierność sakramentom Eucharystii i spowiedzi, okazały się niezbędne w czasie pokus.

ZAGUBIONA

Sytuacja była o tyle trudniejsza dla Klary, że była ona w Rzymie sama, nie znała tam wielu ludzi. Kiedy zatem spotkała dwie młode Francuzki, jej rówieśniczki, pochodzące z tych samych kręgów społecznych co ona i zainteresowane tymi samymi studiami, Klara chwyciła się ich przyjaźni jak koła ratunkowego. Niestety, jej nowe przyjaciółki nie dzieliły z nią wiary i pod ich wpływem, ciut upojona wolnością studenki na obczyźnie, Klara powoli chyliła się ku życiu raczej powierzchownemu. Dużo korzystała z zabawy, mało się uczyła, chodziła wciąż na Mszę Świętą, ale traciła powoli swoją radość i głębię wiary.

ODNALEŹĆ KIERUNEK

W ciągu kilku miesięcy relacja Klary z jej dwiema przyjaciółkami zaczęła się psuć. Klara zaczęła zdawać sobie sprawę, że spędzanie życia na robieniu, co tylko się chce, bez czuwania nad życiem duchowym, nijak jej nie wystarczało. Oddaliła się więc od tych przyjaciółek i została sama. Smutna, poniżona przez zdradę swoich własnych ideałów, zdecydowała dążyć do tego, co zawsze ją ożywiało – do osobistej relacji z Chrystusem.
Właśnie tu, jak ojciec marnotrawnego syna w łukaszowej przypowieści, Pan Jezus wyszedł jej na spotkanie. Podczas lata w 1974 r., pewna niedawno poznana dziewczyna zaprosiła ją na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Ten czas łaski był dla Klary czasem nowego nawrócenia.

PIELGRZYMKA DO ZIEMI ŚWIĘTEJ

We wrześniu 1974 r. Klara wyjechała na 3 tygodnie do Ziemi Świętej. Dołączyła do grupy zaangażowanych młodych ludzi, której towarzyszył ojciec dominikanin. Razem przemierzali ziemię schodzoną przez Chrystusa. Klara Przeżyła tam bardzo silne doświadczenie duchowe. Odkryła miłość Boga, « zadziwiającą i prostą », i pozwoliła się jej pochłonąć. Po powrocie Klara była przemieniona, przepełniona pokojem i głęboką radością, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyła. Była cała otwarta na Boga, przeniknięta Jego światłem.

ASYŻ

Klara została wysłana do Asyżu do pracy nad konserwacją fresków bazyliki św. Franciszka. Otrzymała tam przywilej odrestaurowania portretu swojej świętej patronki. Ten czas asyski pozwolił, by łaski, których Klara doświadczyła w czasie pielgrzymki, mocno się w niej ugruntowały. Klara mieszkała wtedy u benedyktynek, w atmosferze modlitwy i pracy. I wszyscy, którzy ją spotykali, byli poruszeni światłem, które biło z jej wnętrza. Po powrocie do rodzinnego domu na czas ferii świątecznych Bożego Narodzenia Klara zwierzyła się swojej mamie : « Dojrzałam do wielkich rzeczy, ale nie wiem, do jakich ».

OSTATNIE TYGODNIE NA ZIEMI

Podczas ferii świątecznych we Francji Klara spędziła jeden dzień w Lourdes ze swoimi rodzicami i przyjaciółką. Lourdes było dla niej zawsze bardzo ważnym miejscem i lubiła modlić się przy grocie. Tym razem modlitwa Klary nadzwyczajnie się przedłużyła. Kiedy mama dała jej znak, że pora już iść, była zaskoczona twarzą swojej córki, przeczuwała, że coś się wydarzyło między Klarą i Maryją Dziewicą. Klara pozostała milcząca i pani Castelbajac nie zadawała pytań…
Kilka dni później, podczas przygotowań do wyjazdu do Włoch, Klara się rozchorowała. Początkowo wszyscy podejrzewali nieszkodliwą grypę, ale jej stan nagle się pogorszył i padła diagnoza: wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. W trybie pilnym, przyjęta do szpitala Klara powoli zapadła w śpiączkę. W chwilach świadomości nie przestała dziękować tym, którzy przy niej czuwali, mówić im o swojej miłości. Ale mówiła już coraz mniej…
Kilka dni przed jej śmiercią były proboszcz parafii z Lauret przyszedł z wizytą i Klara rozpoznała go. Poprosiła o komunię świętą, wykrzykując : « Proszę mi przynieść, proszę mi przynieść, muszę Go uwielbiać ! » Zaraz potem znowu była nieprzytomna. Ostatni raz, gdy odzyskała przytomność, w niedzielę 19 stycznia, podczas gdy bliscy myśleli, że jest w śpiączce, Klara przemówiła nagle, bardzo głośno : « Zdrowaś Maryjo, łaski pełna… ». Jej mama kontunuowała modlitwę. Na koniec każdej zdrowaśki Klara szeptała : « Jeszcze… jeszcze…». To była jej ostatnia modlitwa. Mimo wdrożonego leczenia 22 stycznia 1975 r. Klara odeszła do wieczności, gdzie Bóg jej oczekiwał.

Zobacz galerię zdjęć

Klara, znasz ją?

Miała jedynie 21 lat, gdy umarła na ostre zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych 22 stycznia 1975. W następnych tygodniach po jej śmierci rodzice Klary otrzymali liczne świadectwa od ludzi, którzy byli poruszeni postacią ich córki. Coraz więcej osób modliło się do Klary, mając pewność, że jest ona już w niebie.

Bardzo szybko dały się słyszeć prośby o beatyfikację, całkowicie spontaniczne, a rodzice Klary zostali poproszeni o napisanie książki o ich córce, by pamięć o niej trwała. Nakład prędko się rozszedł, był wspomnieniem radości i światła pozostawionymi przez Klarę. I dziś proces beatyfikacyjny jest w toku. A zatem Klara świętą…? Ale cóż ona takiego zrobiła…?

Otóż nic…, w każdym razie nic nadzwyczajnego. Prowadziła życie bardzo proste, tak zwyczajne, że mogłoby być twoim. Dzieciństwo na wsi, życie studenckie w Tuluzie, potem w Rzymie. Przy końcu jej życia nieprzewidziana wcześniej pielgrzymka do Ziemi Świętej głęboko ją poruszyła. Dziewczyna z natury pełna pasji i energii, miała radosne usposobienie. Ale też jak ty, przeżywała chwile zwątpień, stawiania pytań, wewnętrznych walk. I tak, jej radość stała się duchową decyzją.

Poprzez swoje proste życie, skierowane ku bliźnim, Klara pokazuje nam, że świętość, do której jesteśmy wszyscy wezwani, nie jest wcale celem nieosiągalnym. Wystarczy przyjąć każdy dzień jak prezent, który Bóg nam daje, aby go wypełnić Jego obecnością i miłością – tu jest właśnie sekret radości.

Kilka słów Klary

Przywilejem Klary było to, że sama zrozumiała, a teraz nas uczy rozumieć, że całkowite zaufanie rodzi radość dzieci Bożych, a nasze powołanie do szczęścia może i musi zacząć realizować się już tu, na ziemi.

Kilka słów Klary:

„Nie jestem sama. Pozostaję z Jezusem.” (mając 2 lata – powiedziała do swojej mamy, która zostawiała ją na moment samą)

„Chcę być świętą, więc muszę się umartwiać.” (6 lat – do swojej mamy)

“Pomyślałaś, by ofiarować twoje serce i cały twój dzień? „Oczywiście! Bez tego, do czegóż bym się nadawała?” (7 lat – do swojej mamy)

– „Wiecie, ojcze, kim chcę być, gdy będę duża?
– Tak, chyba się domyślam. Chcesz być zakonnicą.
– Nie, to coś więcej<
– No to nie wiem…
– Otóż, chcę być świętą! To więcej niż bycie zakonnicą, prawda….?” (8 lat – do swojego taty)

„Jezu, powiedz naszemu Tacie, że Go uwielbiam i że będę roztaczać Jego chwałę, jak tylko będę mogła.
Powiedz naszej Mamie, że próbuję zachowywać taką jak Ona czystość i życzliwość.
Powiedz Duchowi Świętemu, że musi mi pomóc, bym umiała Cię kochać jeszcze bardziej.
Dziękuję i do jutra.”

„Dziękuję, że dałeś mi siłę do umartwienia się. Tak bardzo jej potrzebuję, by ofiarować Ci dusze”

„Teraz będę się modlić i umartwiać, jak tylko będę mogła: za grzeszników, za pogan, za prześladowców, za misjonarzy i tych, którzy nie mogą być ochrzczeni.”

„Jezu, spraw, bym mogła otrzymywać często Twoje sakramenty i żebym mogła chodzić częściej na Mszę Świętą, by życie łaski wzrastało we mnie i żebym nigdy nie odłączyła się od Ciebie, ale przeciwnie: bym pomagała innym dojść do Ciebie.”

„Spraw, bym jako mały żołądź, ktorym jestem, rosła i stała się z Tobą Wielkim Dębem, który z Twoją pomocą daje mnóstwo nowych żołędzi.”

„Przepraszam, Boże nieskończenie miłosierny, przepraszam za wszystkie grzechy świata. Będę się starała je naprawić, jak tylko się da, będąc misjonarką i głosząc Twoją chwałę. Ale, proszę, pomóż mi walczyć z grzechem i pokonać szatana, żeby Boże sprawy we mnie zwyciężały.” (13 lat – notatki w zeszycie)

„Mam zbyt wiele szczęścia, aż nadto. Chcecie, bym je wam dała? Jestem radosna, radosna, cała wypełniona szczęściem (to może radość dzieci Bożych?), którego nie sposób zdefiniować.” (14 lat – do swoich rodziców)

„To zadziwiające, kiedy tak się zastanowić, jak wiele powodów do szczęścia można znaleźć! Życie samo w sobie jest jedynie szczęściem! To ludzie powodują w nim nieszczęście. Gdyby wszyscy mogli to zrozumieć!” (15 lat – do swoich rodziców)

„Nie trać nigdy nadziei! To najgorsza głupota. Jak tylko słabniesz, przywołuj szybko świętą Dziewicę i twojego Anioła Stróża, i bądź pewna, że Oni ci pomogą. To są najlepsi przyjaciele, i jakże mocni! Nie pozwolą ci upaść. Potem Im podziękuj. Ten ratunek jest wspaniały.” (16 lat – do przyjaciółki)

“Świętość to “miłość w przeżywaniu rzeczy zwykłych dla Boga i z Bogiem, z Jego łaską i Jego siłą.” Zawsze myślałam, że to akceptacja, a nie miłość. A tak, to zmienia wszystko i jest jasne. To stąd ma pochodzić radość Boża, bo sama akceptacja jest dość neutralnym uczuciem, choć jest wznioślejsza niż poddanie się.
Ale miłość to tak naprawdę jedyne uczucie godne Boga. Nie akceptuje się pocałunku rodziców, ale się go miłuje, bo pochodzi od rodziców.
– akceptować: to trochę jak powiedzieć: Dobra, zostaje mi dana ta przykrość, weźmy ją z dobrej strony i ofiarujmy ją Bogu.
– poddać się: … ta przykrość mnie denerwuje! W każdym razie nie ma innego wyjścia, jak ofiarować tę przykrość Bogu.
– uczynić z niej miłość: Bóg w swojej dobroci zsyła mi tę przykrość, bym Mu ją ofiarowała z całego serca ku Jego chwale.
Jakkolwiek, trzeba mieć mocne fundamenty świętości, by z wszystkiego czynić miłość.” (18 lat – notatka w zeszycie)

„Chciałabym dać szczęście tym wszystkim, których spotykam i siać radość. Mała Tereska czekała, by być w niebie, by czynić ludzi szczęśliwymi. Ja chcę to robić na ziemi” (19 lat – do zakonnicy)

„Trzeba koniecznie, bym świadczyła o Bogu w radości… nie wystarczą tylko piękne słowa” (19 lat – do rodziców)

„Wciąż opływam w radość i pokój wewnętrzny. Kocham wszystkich i pragnę uczynić wszystkich szczęśliwymi: to właśnie musi być to, radość dzieci Bożych! Tak długo już jej szukam!” (20 lat – do rodziców)

„Modlę się za ciebie. Zaufaj świętej Dziewicy i przyzwyczajaj się do świadomości, że Ona jest przy tobie w każdej chwili i im bardziej wiesz, że Ona jest obok, tym bardziej Ona przybliża się do ciebie. W ten sposób nie możesz uciec przed promieniowaniem jej wewnętrznego pokoju. Wszystko polega na tym, by w to wierzyć.” (20 lat – do przyjaciółki)

„Spostrzegam teraz, jak bardzo wszystko w życiu ma być skierowane ku Bogu i, jeśli naprawdę się o tym myśli, to nie wymaga to nawet wysiłku, tak bardzo staje się naturalne.” (20 lat – 2 października 1974 – do przyjaciółki)

„Poza moją bliskością ze świętą Dziewicą odkrywam miłość Boga, ogromną, zadziwiającą i tak prostą.” (20 lat – 4 października 1974 – do przyjaciółki)

„Chciałabym przelać w ciebie tę wiarę, która teraz mnie zalewa, i dać ci przepis na nią. Czytaj Biblię, zacznij od św. Jana, módl się różańcem i daj sobie kilka minut dziennie na rozmyślanie. Miłość chrześcijańska jest miłością bliźnich, gdyż sam Bóg ich kocha. Oto, między innymi, co mnie porusza z Bożej radości” (20 lat – 10 października 1974 – do przyjaciółki)

„Zachwycam się ogromem Bożej Miłości i podziwiam w Niej, jak wiele łask mi dała w zamian za Nic.” (21 lat – 1 listopada 1974 – do swojej siostry)

„Jestem tak bardzo szczęśliwa, że gdybym teraz umarła, poszłabym prosto do nieba, bo niebo jest uwielbieniem Boga i ja już w nim jestem” (do swojej mamy, kilka dni przed pojawieniem się ostatniej choroby, której nic nie zapowiadało)

Wrażliwość (wobec innych)

Ci, którzy znali Klarę, podkreślali jej wrażliwość wobec innych: w jej obecności każdy czuł, że istnieje, że coś znaczy i nawet, że jest kochany. Nawet kloszard na chodniku, dla którego Klara piekła co niedzielę ciasto. Nawet stara sąsiadka, którą Klara odwiedzała, by ulżyć jej samotności. Wiedziała ona bowiem, że jedynie czyniąc dobro wokół siebie, możemy choć troszkę uczynić nasz świat lepszym i piękniejszym. A uczynić innych szczęśliwymi polegało na wskazaniu na źródło jej własnego szczęścia: na Boga.

„Skoro będę dziś jeść obiad u Róży, muszę wziąć swój scyzoryk… Widziałam, że ludzie wyciągają zawsze swój scyzoryk z kieszeni i używają go do jedzenia. Chcę robić tak, jak oni, tak jest grzeczniej…” (Klara zaproszona na obiad do sąsiadów, rolników – 7-8 lat)

„Rozumiesz, zrobiłam sobie opatrunek sama, nie chciałam mówić wujkowi Rajmundowi, bo pewnie myślałby, że mnie nie upilnował i by się tym zmartwił. I uważałam, by nie kuleć, kiedy mu podawałam kolację ; ale czekałam na was z niecierpliwością, bo bardzo mnie boli. ” (Klara była u wujka, podczas gdy jej rodzice byli na proszonej kolacji u znajomych; kiedy wrócili przed północą, Klara zawołała mamę i opowiedziała jej, że spadła z roweru – 8 lat)

„Później chcę być misjonarką. To najpiękniejsze zajęcie, bo pracuje się dla dobrego Boga i dla dusz.” (do swojej mamy – 8 lat)

Klara wysłała ofiarę pieniężną, którą odjęła ze swojego kieszonkowego, dla niej dość znaczną, na „Kościół w potrzebie”, prosząc, by pozwoliła ona jakiemuś księdzu na zakup religijnych książek. I podpisała: Klara 13 lat.

„Zobaczyłam, że nie żyje się tylko dla siebie, ale dla innych i że wszyscy SĄ po to, by żyć dla innych i czynić ich szczęśliwymi. To jest potwornie trudne, ale kiedy się to udaje, jest to coś pięknego. ” (17 lat)

„Miałam noc pełną szczęścia, bo spędziłam ją na mówieniu o Bogu temu młodemu chłopakowi, który nigdy o Nim nie słyszał. To jest warte nieprzespanej nocy!” (odpowiedź Klary na pytanie znajomej, czy nie jest zmęczona całonocną rozmową – 20 lat)

Życie duchowe – być żyjącym uwielbieniem Boga

Klara uczyła się modlić tak, jak uczyła się mówić: dla niej obie czynności były nierozłączne i Bóg był nieustannie obecny w jej życiu. Wiedziała, że Bóg ją miłuje nieskończenie i chciała odpowiedzieć na tę miłość, kochając Go właśnie. Z czasem doświadczyła, że kochać Boga, to pozwolić Mu być przez Niego kochanym, oddać się bez reszty Jego woli, jakże zawsze życzliwej.

– „Wiecie, ojcze, kim chcę być, gdy będę duża?
– Tak, chyba się domyślam. Chcesz być zakonnicą.
– Nie, to coś więcej.
– No to nie wiem…
– Otóż, chcę być świętą! To więcej niż bycie zakonnicą, prawda….?” (8 lat – do swojego taty)

„Nigdy nie rozumiałam, jak bardzo świętość to “miłość w przeżywaniu rzeczy zwykłych dla Boga i z Bogiem, z Jego łaską i Jego siłą.” Zawsze myślałam, że to akceptacja, a nie miłość. A tak, to zmienia wszystko i staje się jasne.” (18 lat – notatka w zeszycie)

„Chcę być żywym uwielbieniem dla Boga.” (19 – 20 lat, w 1973)

„Wszystko jest nic nieznaczące, jeśli wierzy się w Boga. I jeśli masz wiarę w Boga ciągle żywą, twoje miejsce nie jest już na ziemi.” (20 lat, w 1974

„Zaczynam rozumieć sens słowa „miłość do Boga”: nie trzeba, tak sądzę, skupiać się nad pytaniami dodatkowymi, ale wszystko skierować ku Bogu i tylko ku Niemu.” (20 lat, w 1974)

„Zachwycam się ogromem Bożej Miłości i podziwiam w Niej, jak wiele łask mi dała w zamian za Nic.” (21 lat – 1 listopada 1974 – do swojej siostry)

„Jestem tak bardzo szczęśliwa, że gdybym teraz umarła, poszłabym prosto do nieba, bo niebo jest uwielbieniem Boga i ja już w nim jestem.” (21 lat – grudzień 1974 – do swojej mamy, kilka dni przed śmiercią)

Kiedy Klara umarła…

… nie była jakoś specjalnie znana poza kręgiem rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Nic w jej krótkim życiu nie wydawało się bardzo szczególne. A jednak niezwykle prędko zrodziła się i szeroko rozeszła wieść o niej, jako o świętej, fama sanctitatis.

Najpierw, w tygodniach i miesiącach po śmierci Klary, napływały setki listów: każdy chciał wyrazić, co przeżył u boku Klary, co ona pozwoliła mu odkryć, jak pomogła we wzroście w wymiarze ludzkim i duchowym, jak bardzo jej wiara i jej radość były poruszające… Te listy mówiły też więcej: wiele osób świadczyło, że teraz, kiedy Klara jest już w niebie, oni nie modlą się za nią, ale czują, że to ona modli się za nich. Znajdowali w niej szczególną pośredniczkę między nimi i Bogiem.

Bardzo szybko dały się słyszeć całkowicie spontaniczne prośby o beatyfikację. Wiele osób prosiło rodziców Klary, żeby napisali o niej książkę, by pamięć o ich córce nie zginęła. Po pierwotnym oporze pani Castelbajac zapisała pierwsze wspomnienia o swojej córce w 1978 r. Książka rozeszła się jak ciepłe bułeczki… 35 lat później dziesiątki tysięcy egzemplarzy książek przetłumaczonych na 10 języków zostały sprzedane lub rozdane. I nie do policzenia są wszystkie kręgi modlitewne, grupy młodzieży, harcerzy, pielgrzymów i wszystkich tych, którzy oddali się opiece i wstawiennictwu Klary.

W momencie ukazania się pierwszej książki o Klarze wspólnota sióstr z zakonu cysterskiego w Boulaur była w kłopotach. Tak dużych, że istniało zagrożenie zamknięcia domu z powodu braku powołań i starzenia się sióstr. Idąc za radą przełożonego generalnego, siostry zdecydowały się na modlitwę za wstawiennictwem Klary: prosiły o pięć nowych powołań do ich klasztoru w przeciągu jednego roku, co miałoby być znakiem do wystosowania prośby o otworzenie procesu beatyfikacyjnego. Otóż, pięć młodych dziewcząt zgłosiło się do klasztoru, co pozwoliło „ruszyć” sprawę! Procedura kanoniczna została otwarta w 1985 r. Po kilku przerwach zakończono etap diecezjalny i cała dokumentacja została wysłana do Rzymu w 2008 r. Jest to obszerny materiał liczący 8000 stron, zawierający wszystkie informacje niezbędne, by poznać Klarę: biografię, listy, świadectwa, otrzymane łaski, ale i książeczkę zdrowia dziecka oraz dokumenty szkolne.

Z początkiem roku 2016 zostało ukończone redagowanie tzw. position. Dokument ten, który przedstawia sposób, w jaki Klara żyła cnotami chrześcijańskimi, będzie badany przez kardynałów wchodzących w skład Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, by mogli oni wypowiedzieć się na temat „heroiczności cnót”. Jesli ich zdanie będzie pozytywne, pozostanie koniecznym przedstawienie dokumentacji o cudzie, który ewentualnie mógłby otworzyć drogę do beatyfikacji. Na razie nikt nie wyprzedza decyzji Kościoła w tym względzie.

Klara a Boulaur

W 1979 r. wspólnota z klasztoru Najświętszej Maryi Panny w Boulaur (znajdującego się ok. 25 km od domu rodzinnego Klary w Lauret) cierpiała na brak powołań – nie było żadnego nowego pozołania od początku jej założenia 30 lat wcześniej. W klasztorze mieszkało jedynie pięć starszych sióstr i sytuacja ta zapowiadała raczej rychłe zamknięcie domu.
Generał zakonu cysterskiego przyjechał w tym czasie na wizytację i musiał w jej trakcie poruszyć temat przyszłości opactwa. Kiedy tylko przybył, matka przełożona wspólnoty zaproponowała mu przeczytanie książki o Klarze, napisanej przez panią Castelbajac i wydanej rok wcześniej. Na początku podszedł on sceptycznie do proponowanej lektury o kolejnej pobożnej osobie….

Jakkolwiek wieczorem cysterski generał zaczął czytać książkę i prędko został oczarowany osobą Klary. Jej entuzjazm, radość, wiara, całe jej świadectwo życia poruszyły go do głębi. Następnego dnia rano podzielił się z przełożoną wspólnoty swoją pewnością, że Klara jest święta i że trzeba prosić o znak, żeby móc otworzyć proces beatyfikacyjny. Znakiem miało być pięć nowych powołań w ciągu jednego roku. Siostry nie do końca w to wierzyły, ale w posłuszeństwie rozpoczęły modlitwę…. i pojawiło się pięć powołań, o które prosiły.
To pozwoliło odrodzić się wspólnocie, a odrodzenie to ciągle trwa: dziś są w Boulaur 24 mniszki.

Choć Klara podczas swojego życia była może tylko raz czy dwa przejazdem w Boulaur, to wlasnie łaska „pięciu powołań” dla tego klasztoru zapoczątkowała procedurę beatyfikacji. Tak też obecnie więź między Klarą i Boulaur jest bardzo silna i to właśnie wspólnocie cysterskiej zostało powierzone kontynuowanie czynności zwiazanych z procesem beatyfikacyjnym.

W 2004 r. arcybiskup z Auch poprosił, by siostry przyjęły w swoim kościele ciało Klary. Chciał bowiem, by było ono w miejscu bezpiecznym, a jednocześnie dostępnym dla piegrzymów, którzy proszą Klarę o wstawiennictwo.
Ciało Klary zostało więc przeniesione z małego cmentarza przy kaplicy w Lauret do opactwa w Boulaur wiosną 2004 r. Podobnie pani Castlelbajac, osłabiona wiekiem, opuściła Lauret i przeniosła się do Boulaur, pozostając przy córce i przy klasztorze do końca życia.

Historia Klary nie ma końca. I dzięki Bogu! Ta prosta dziewczyna, która w prostych sprawach potrafiła oddać się Jezusowi i Jego Matce czyni cuda w XXI wieku.

Cierpienie

Od urodzenia Klara wiedziała, co to są małe i duże kłopoty zdrowotne. Najpierw były one trudne do zrozumienia i zaakceptowania, ale powolutku odnalazły swój sens, kiedy Klara pojęła, co znaczy „ofiarować swoje cierpienia Panu”. Odtąd zawsze przeżywała je jako okazje do jeszcze większej jedności z Bogiem i cierpiącymi braćmi.

„Nie chcę go ofiarować, nie chcę, żeby bolał Go brzuch zamiast mnie.” (4 lata – do swojej mamy, która zaproponowała, by ofiarować swój ból Jezusowi)

„Też mam rwę kulszową. Nie panikuj, moja biedna stara, powtarzam ci, że Opatrzność czuwa!” (17 lat – do przyjaciółki)

„Jeśli się nie powiedzie, to nic strasznego, bo będę wiedzieć, że chociaż spróbowano operacji, która ma być dla mnie ratunkiem. W każdym razie, postaram się zachować po chrześcijańsku i jako godna córka moich rodziców. I jeśli się nie uda, to przecież znajdzie się coś innego? Chciałabym, żeby mama się za bardzo nie męczyła, żebyście się nie martwili i żebyście ufali. Ucieszyłabym się, gdybyście napisali do wujka J, aby odprawił za mnie Mszę w dzień operacji. W ten sposób będę mocno strzeżona, nieprawdaż?” (17 lat – do swojej mamy – w przeddzień operacji pleców)

„Wiedziałam, że coś mi się przytrafi, ale jeśli to tylko mała grypa, to naprawdę nic wielkiego…” (21 lat – zaraz po pierwszych objawach jej ostatniej choroby)

Czystość

Jako mała dziewczynka Klara modliła się do Maryi Dziewicy, żeby ta zachowała ją „czystą jak lilia”. To wybór, który musiała powtarzać wciąż i wciąż, nie przez rygoryzm, ale przez świadomość swojej godności i godności tych, którzy ją otaczają: mieć czyste spojrzenie, to znaczy nie szukać, by kimś zawładnąć, ale wciąż mieć wolność serca. To głębokie pragnienie czystości zostało wystawione na próbę podczas pierwszych nastoletnich miłości, bardziej jeszcze w czasie pobytu w Rzymie, gdzie nagabywania stały się ciężkie do uniesienia.

„Zrozumiałam, że jeśli Bóg dał ciało, to nie tylko trzeba je karmić i leczyć, ale też dbać o jego piękno. Tak samo z duszą.” (19 lat)

„Boża ręka nie przestaje mnie chronić: nie boję się już nikogo. To, co mnie denerwuje, to moje powodzenie u chłopców, całkiem niezamierzone, wierzcie mi. Ale jestem pewna opieki Boga, Maryi Dziewicy i św. Benedykta, nie mówiąc już o Aniołach Stróżach.” (19 lat)

„A zatem modlę się i modlę, by mieć odwagę, czasem mogłabym nawet powiedzieć: heroizm, by się bronić, by nie mieć żadnego ragazzo (chłopaka) przed zaręczynami. (…) Oprócz mojej godności, którą należy zachować (arcydzieło w niebezpieczeństwie), mam pragnienie pozostania nienaruszoną dla tego, którego poślubię (…). Oczywiście, mam Boga: to jest Wszystko i wystarczające, łaska może być nieskończona, ale wierzę, że potrzeba też czasem tak bardzo pomocy ludzkiej, obiektywnej i konkretnej… Zatem, proście innych o modlitwę i sami się módlcie, proszę. (…) Każdego dnia modlę się do Antoniego Padewskiego: to jest gość, ten święty! Nigdy mnie nie zawiódł w sprawach doczesnych i to ze skutecznością nad wyraz prędką.” (19 lat – do swoich rodziców)

Na uczelni jedna z uczennic, niewierząca i obojętna religijnie, zapytała Klarę o medaliki, które ta zawsze nosiła na szyi: „- Ten, to Święta Dziewica: każdy ją zna. Ten, to św. Benedykt, bardzo skuteczny przeciw diabłu i pokusom.” Na to wysoki student X od razu odpowiedział ze wzrokiem pełnym podtekstów : „- O, a więc jest to złośliwy święty i już go nienawidzę!” (19 lat)

„Myślę, że ludzie na uczelni zdają sobie sprawę, że nie jestem jak oni, więc unikają wobec mnie rozmów o rzeczach nieprzystojnych. Jestem im za to wdzięczna.” (19 lat)