Klara de Castelbajac

NARODZINY
Klara de Castelbajac (czyt. dy Kastelbażak) urodziła się 26 października 1953 r. w Paryżu. Była jedynym dzieckiem ze związku Ludwika de Castelbajac i Solange Rambaud, ale miała brata i siostry z pierwszego małżeństwa jej ojca (Ludwik de Castelbajac był od kilku lat wdowcem).

RODZINA
Klara była dzieckiem chorowitym, ale otaczała ją ciągle miłość licznej rodziny. Gdy przyszła na świat, miała czworo przyrodniego rodzeństwa: Jana (24 lata), Laurence (22 lata), Paulinę (19 lat), Annę (15 lat). Patryk miałby 13 lat, ale umarł kilka tygodni po urodzeniu. Mimo dużej różnicy wieku (brat i dwie najstarsze siostry nie mieszkali już nawet w rodzinnym domu), Klara została natychmiast „zaadoptowana”, pokochana i traktowana jak siostra. A przede wszystkim doświadczała miłości swoich rodziców, niezmiernie szczęśliwych, że doczekali tak bardzo upragnionej córeczki.

MAROKO
Pierwsze lata swojego życia Klara spędziła w Rabacie, w Maroku, gdzie jej ojciec pracował jako dyrektor banku. Była bardzo kochana przez swoich rodziców i rodzeństwo. Od najmłodszych lat otrzymała bardzo dobrą edukację, tak w wymiarze ogólnoludzkim, jak artystycznym i duchowym.

LAURET
W 1959 Klara wróciła wraz z rodzicami do Francji, by zamieszkać w ogromnej posiadłości rodzinnej Lauret, w departamencie Gers. Jest to wieś pełna uroku, o bogatej historii, położona pośród lasów. Ze swoją stajnią, zwierzętami i zabudowaniami gospodarskimi Lauret było dla Klary ostoją przez całe jej życie i wpływało na nią od najwcześniejszego dzieciństwa.
Tam właśnie Klara rozkwitała, korzystała z mnóstwa wolnego czasu. To mama czuwała nad domową edukacją Klary, sama przygotowywała jej lekcje – szkoła była dość daleko i do tego problemy zdrowotne Klary nie pozwalały, by mogła do niej uczęszczać. Bo choć Klara była dzieckiem o radosnym usposobieniu, którego wszędzie pełno, nie cieszyła się zbyt dobrym zdrowiem: borykała się z wciąż nawracajacymi problemami żołądkowymi i z oddychaniem.

W CIERPNIENIU – OTWARCIE NA INNYCH
Od młodości Klara doświadczała różnych cierpień, uczyła się nadawać im sens, zwracając się ku innym ludzoim zamiast czynić je powodem do zamknięcia się w sobie. Niezwykle hojna, lubiła dzielić się wszystkim, co posiadała z tymi, którzy nie mieli w życiu tyle szczęścia, co ona.
W wieku 4 lat, przed Bożym Narodzeniem, przygotowała paczki, by je przekazać biednym dzieciom. I tak była niecierpliwa na myśl, że trzeba je wysłać już i teraz, że ojciec zabrał je do swojego biura, by utemperować niecierpliwość Klary.

KIERUNEK : ŚWIĘTOŚĆ
Przez swój silny charakter Klara musiała prawdziwie walczyć, by nauczyć się panować nad swoimi napadami złości, ale on też uzdalniał ją do kochania, zachwycania się i dziękowania, czego nigdy nie przestała czynić. Jej sekretem, począwszy od Pierwszej Komunii Świętej, było pragnienie bycia świętą, jak to kiedyś powiedziała swojemu tacie przy stole :
– Wiecie, ojcze, kim chcę być, gdy będę duża?
– Tak, chyba się domyślam. Chcesz być zakonnicą.
– Nie, to coś więcej.
– To nie wiem…
-Otóż, chcę być świętą! To więcej niż bycie zakonnicą, prawda….?

W INTERNACIE
Klara rozpoczęła gimnazjum w szkole Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tuluzie prowadzonej przez zakonnice. To był bolesny czas dla młodziutkiej dziewczyny, przyzwyczajonej od zawsze do przebywania przy swoich rodzicach i wzrastania w rytm sezonów rolniczych. Otrzymane w szkole wykształcenie było dość surowe, ale jednocześnie pełne delikatności i duchowej głębi, co sprawiło, że Klara stała się prędko szczęśliwa w nowej szkole. Zawiązała też tam głębokie przyjaźnie z koleżankami z klasy.

WZRASTAJĄCA WIARA

Pierwsze lata w szkolnym internacie były dla Klary okazją do pogłębienia wiary, do przyjęcia jej tak, by móc o niej świadczyć. Jej troska misjonarska była już bardzo silna i Klara marzyła, by głosić ewangelię na krańcach świata. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że jej życie chrześcijańskie zaczyna się tu i teraz, i że np. wiele ją kosztuje przebywanie z uczniami, których nie lubiła.
Tak Klara odkrywała nowe wymagania związane z jej pragnieniem świętości, ale i piękno radości wybranej, nie zaś wrodzonej: „Bądź wesoła i wyrozumiała” – często sobie powtarzała.

LICEALISTKA
Czas liceum był dla Klary trudniejy, gdyż musiała ona zmienić szkołę, w której źle się czuła. Ostatecznie choroba młodzej dziewczyny zmusiła ją do pozostania w rodzinnym Lauret i dokończenia pierwszej klasy liceum korespondencyjnie. Będąc w domu, Klara postanowiła stworzyć chór dziecięcy, by śpiewać osobom starszym i niepełnosprawnym, które odwiedzała wraz z dziećmi. Klara promieniała radością i entuzjazmem. Kiedy rozpoczęła kolejny rok nauki w Tuluzie, wciąż starała się pamiętać o innych, zanosiła ciasto bezdomnym, odwiedzała osoby samotne.
Ciągle jednak zmagała się z problemami zdrowotnymi. Rwa kulszowa przykuła ją do łóżka i wymagała hospitalizacji przez wiele miesięcy, co z kolei zmusiło Klarę do zdawania matury w późniejszym terminie, we wrześniu 1971 r.

STUDENTKA
Po zdanej maturze Klara zaczęła studia na wydziale historii sztuki w Tuluzie, ale jej celem było dostanie się do szkoły konserwacji dzieł sztuki w Rzymie. Pracowała więc z całych sił, by móc zdać egzamin wstępny po włosku. W rezultacie została przyjęta pod koniec roku 1972.

POKUSY
Klara przeprowadziła się do Rzymu. Studia ją pasjonowały, ale szybko była rozczarowana atmosferą, jaka panowała na uczelni, i studentami, z którymi się tam spotykała. Ta, która myślała, że kontakt z pięknem sztuki obowiązkowo wznosi duszę ku Bogu, znalazła się pośród młodych, w większości ateistów, którzy byli bardziej zainteresowani młodą Francuzką, ciągle radosną i jakże urzekającą… I Klara odkryła, że nie jest jej obojętne zainteresowanie chłopców. Walczyła więc dzielnie, by pozostać w zgodzie ze swoją wiarą i ideałem czystości. Jej przywiązanie do Maryi Dziewicy, wierność sakramentom Eucharystii i spowiedzi, okazały się niezbędne w czasie pokus.

ZAGUBIONA
Sytuacja była o tyle trudniejsza dla Klary, że była ona w Rzymie sama, nie znała tam wielu ludzi. Kiedy zatem spotkała dwie młode Francuzki, jej rówieśniczki, pochodzące z tych samych kręgów społecznych co ona i zainteresowane tymi samymi studiami, Klara chwyciła się ich przyjaźni jak koła ratunkowego. Niestety, jej nowe przyjaciółki nie dzieliły z nią wiary i pod ich wpływem, ciut upojona wolnością studenki na obczyźnie, Klara powoli chyliła się ku życiu raczej powierzchownemu. Dużo korzystała z zabawy, mało się uczyła, chodziła wciąż na Mszę Świętą, ale traciła powoli swoją radość i głębię wiary.

ODNALEŹĆ KIERUNEK
W ciągu kilku miesięcy relacja Klary z jej dwiema przyjaciółkami zaczęła się psuć. Klara zaczęła zdawać sobie sprawę, że spędzanie życia na robieniu, co tylko się chce, bez czuwania nad życiem duchowym, nijak jej nie wystarczało. Oddaliła się więc od tych przyjaciółek i została sama. Smutna, poniżona przez zdradę swoich własnych ideałów, zdecydowała dążyć do tego, co zawsze ją ożywiało – do osobistej relacji z Chrystusem.
Właśnie tu, jak ojciec marnotrawnego syna w łukaszowej przypowieści, Pan Jezus wyszedł jej na spotkanie. Podczas lata w 1974 r., pewna niedawno poznana dziewczyna zaprosiła ją na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Ten czas łaski był dla Klary czasem nowego nawrócenia.

PIELGRZYMKA DO ZIEMI ŚWIĘTEJ
We wrześniu 1974 r. Klara wyjechała na 3 tygodnie do Ziemi Świętej. Dołączyła do grupy zaangażowanych młodych ludzi, której towarzyszył ojciec dominikanin. Razem przemierzali ziemię schodzoną przez Chrystusa. Klara Przeżyła tam bardzo silne doświadczenie duchowe. Odkryła miłość Boga, « zadziwiającą i prostą », i pozwoliła się jej pochłonąć. Po powrocie Klara była przemieniona, przepełniona pokojem i głęboką radością, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyła. Była cała otwarta na Boga, przeniknięta Jego światłem.

ASYŻ
Klara została wysłana do Asyżu do pracy nad konserwacją fresków bazyliki św. Franciszka. Otrzymała tam przywilej odrestaurowania portretu swojej świętej patronki. Ten czas asyski pozwolił, by łaski, których Klara doświadczyła w czasie pielgrzymki, mocno się w niej ugruntowały. Klara mieszkała wtedy u benedyktynek, w atmosferze modlitwy i pracy. I wszyscy, którzy ją spotykali, byli poruszeni światłem, które biło z jej wnętrza. Po powrocie do rodzinnego domu na czas ferii świątecznych Bożego Narodzenia Klara zwierzyła się swojej mamie : « Dojrzałam do wielkich rzeczy, ale nie wiem, do jakich ».

OSTATNIE TYGODNIE NA ZIEMI
Podczas ferii świątecznych we Francji Klara spędziła jeden dzień w Lourdes ze swoimi rodzicami i przyjaciółką. Lourdes było dla niej zawsze bardzo ważnym miejscem i lubiła modlić się przy grocie. Tym razem modlitwa Klary nadzwyczajnie się przedłużyła. Kiedy mama dała jej znak, że pora już iść, była zaskoczona twarzą swojej córki, przeczuwała, że coś się wydarzyło między Klarą i Maryją Dziewicą. Klara pozostała milcząca i pani Castelbajac nie zadawała pytań…
Kilka dni później, podczas przygotowań do wyjazdu do Włoch, Klara się rozchorowała. Początkowo wszyscy podejrzewali nieszkodliwą grypę, ale jej stan nagle się pogorszył i padła diagnoza: wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. W trybie pilnym, przyjęta do szpitala Klara powoli zapadła w śpiączkę. W chwilach świadomości nie przestała dziękować tym, którzy przy niej czuwali, mówić im o swojej miłości. Ale mówiła już coraz mniej…
Kilka dni przed jej śmiercią były proboszcz parafii z Lauret przyszedł z wizytą i Klara rozpoznała go. Poprosiła o komunię świętą, wykrzykując : « Proszę mi przynieść, proszę mi przynieść, muszę Go uwielbiać ! » Zaraz potem znowu była nieprzytomna. Ostatni raz, gdy odzyskała przytomność, w niedzielę 19 stycznia, podczas gdy bliscy myśleli, że jest w śpiączce, Klara przemówiła nagle, bardzo głośno : « Zdrowaś Maryjo, łaski pełna… ». Jej mama kontunuowała modlitwę. Na koniec każdej zdrowaśki Klara szeptała : « Jeszcze… jeszcze…». To była jej ostatnia modlitwa. Mimo wdrożonego leczenia 22 stycznia 1975 r. Klara odeszła do wieczności, gdzie Bóg jej oczekiwał.

Zobacz galerię zdjęć

Króciutko

Klara należy do tego pokolenia młodych chrześcijan, którzy żyją w pełni łaską chrztu i jednocześnie nie zrobili « niczego szczególnego ». Pozostawiła po sobie pamiątkę radości i światła. Jej świadectwo dotykało serc jeszcze za jej życia, a teraz przeciąga się na nasze czasy. Wiele osób, które przeczytało jej pisma albo tylko zobaczyło jej pełne blasku spojrzenie ze zdjęcia, doświadczyło w ten sposób spotkania głęboko duchowego. Inni mówią o odczuwalnej pewności, że Klara im towarzyszy. Dużo świadectw podkreśla wysłuchane modlitwy za jej wstawiennictwem.
Pochodząca z Lauret we francuskim departamencie Gers Klara miała temperament dobroduszny i zarazem gwałtowny. Jej ekspresyjny charakter był jednakże zrównoważony przez głęboką świadomość bliskości Boga. Klara odznaczała się pewną dozą kontemplacji i pełnią delikatności wobec ubóstwa ludzi. Jak my wszyscy miała chwile zwątpienia, uczuciowych zawiłości, stawiania pytań, co czyni ją tak bardzo nam bliską. Była niezmiernie poruszona doświadczeniem pielgrzymki do Ziemi Świętej. W 1974, podczas świąt Bożego Narodzenia spędzanych z rodzicami, zachorowała na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, które zabrało ją w 20 dni. Klara zmarła w wieku 21 lat, 22 stycznia 1975, zostawiając nam świadectwo radości, które nie przestaje się rozprzestrzeniać na całym świecie.

Klara, znasz ją ?

Miała jedynie 21 lat, gdy umarła na ostre zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych 22 stycznia 1975. W następnych tygodniach po jej śmierci rodzice Klary otrzymali liczne świadectwa od ludzi, którzy byli poruszeni postacią ich córki. Coraz więcej osób modliło się do Klary, mając pewność, że jest ona już w niebie.
Bardzo szybko dały się słyszeć prośby o beatyfikację, całkowicie spontaniczne, a rodzice Klary zostali poproszeni o napisanie książki o ich córce, by pamięć o niej trwała. Nakład prędko się rozszedł, był wspomnieniem radości i światła pozostawionymi przez Klarę. I dziś proces beatyfikacyjny jest w toku. A zatem Klara świętą….? Ale cóż ona takiego zrobiła… ?
Otóż nic…, w każdym razie nic nadzwyczajnego. Prowadziła życie bardzo proste, tak zwyczajne, że mogłoby być twoim. Dzieciństwo na wsi, życie studenckie w Tuluzie, potem w Rzymie. Przy końcu jej życia nieprzewidziana wcześniej pielgrzymka do Ziemi Świętej głęboko ją poruszyła. Dziewczyna z natury pełna pasji i energii, miała radosne usposobienie. Ale też jak ty, przeżywała chwile zwątpień, stawiania pytań, wewnętrznych walk. I tak jej radość stała się duchową decyzją.

Poprzez swoje proste życie, skierowane ku bliźnim, Klara pokazuje nam, że świętość, do której jesteśmy wszyscy wezwani, nie jest wcale celem nieosiągalnym. Wystarczy przyjąć każdy dzień jak prezent, który Bóg nam daje, aby go wypełnić Jego obecnością i miłością – tu jest właśnie sekret radości.

Zachwyt

Wychowanie Klary uwrażliwiło ją od maleńkości na piękno : piękno natury, sztuki, relacji i osób. Tak więc nigdy nie pozostawała ona obojętna na piękno, które objawia się w życiu : miała nadzwyczajną zdolność zadziwienia. Jej wrażliwość rodziła modlitwę dziękczynienia Stwórcy za wszelkie piękno.

« … życie jest piękne, czas także, i też rysunek, który właśnie zrobiłam : mój pierwszy rysunek techniką lawowania ! – czuję się wolna, chociaż jakby zamknięta, i pełna potencjalnych darów, które wraz z wami próbuję rozwijać. Robotnik śpiewa i jest szczęśliwy, że żyje. Ja też. Promień słońca tańczy na cegłach domu. To zadziwiające, kiedy tak się zastanowić, jak wiele powodów do szczęścia można znaleźć! Życie samo w sobie jest jedynie szczęściem! To ludzie powodują w nim nieszczęście. Gdyby wszyscy mogli to zrozumieć! » (do swoich rodziców – 15 lat)

« Człowiek potrzebuje Piękna i jeśli nie posiada dobra albo pozwala mu odejść, zawsze zostaje mu Piękno. » (17 lat)

« Książka, którą streszczam, jest naprawdę pasjonująca (historia sztuki włoskiej) i wcale nie odpychająca, jak na początku. Ale naprawdę brakuje ilustracji. Ludzie, którzy tworzą takie książki, powinni dołączyć ogromny zbiór zdjęć, rysunków, a jeszcze lepiej rycin tego wszystkiego, o czym mówią w książce. (…) Jeszcze raz i ciągle wam dziękuję, że nauczyliście mnie kosztować Piękna i pozwoliliście mi ku niemu się skierować. Biedacy, którzy zajmują się Prawem ! To nawet ludzkie nie jest! (do swoich rodziców – 18 lat)

« Oczarowanie zaczęło sie na początku « Pastorale ». I na końcu « Fantasia » byłam całkowicie pochwycona przez łagodne i zarazem mocne wznoszenie się tematów Bacha. Nigdy nie czułam tego tak fizycznie, no może poza piątym koncertem brandenburskim, oczywiście. I kiedy wyszłam z « Ara Coeli » (cudny kościół, w którym, to nic nie szkodzi, miał miejsce koncert), poniosło mnie na ślepo aż do małej kapliczki na placu Venetia, gdzie, za hermetycznie zamkniętymi drzwiami, jest pokój emanujący z wystawionego ciągle Najświętszego Sakramentu. Żadnego hałasu tłumów. Cisza…. Przyszłam akurat w chwili, kiedy ksiądz wstał, by podnieść monstrancję do adoracji. To się właśnie nazywa apogeum… Pijana uwodzeniem Bacha, prawdziwie przygotowana przez jego tak dobrze wyrażony – nawet w kategoriach laickich – zapał do głoszenia Wiary, « uwierzyłam » w głęboki sens słowa, podczas kilku baśniowych sekund… Tego ranka, kolejny przecudny obrazek : z mojego pokoju widoczny wschód słońca, który zatopił swoim ochrowym światłem miasto, umyte w nocy deszczem. Widok czarujący… » (po koncercie w jednym z kościołów w Rzymie – 19 lat)

Wrażliwość (wobec innych)

Ci, którzy znali Klarę, podkreślali jej wrażliwość na innych : wobec Klary każdy czuł, że istnieje, że coś znaczy i nawet, że jest kochany. Nawet kloszard na chodniku, dla którego Klara piekła co niedzielę ciasto. Nawet stara sąsiadka, którą Klara odwiedzała, by ulżyć jej samotności. Wiedziała ona bowiem, że jedynie czyniąc dobro wokół siebie, możemy choć troszkę uczynić nasz świat lepszym i piękniejszym. A uczynić innych szczęśliwymi polegało na wskazaniu na źródło jej własnego szczęścia : na Boga.

« Skoro będę dziś jeść obiad u Róży, muszę wziąć swój scyzoryk… Widziałam, że ludzie wyciągają zawsze swój scyzoryk z kieszeni i używają go do jedzenia. Chcę robić tak, jak oni, tak jest grzeczniej… » (Klara zaproszona na obiad do sąsiadów, rolników – 7-8 lat)

« Rozumiesz, zrobiłam sobie opatrunek sama, nie chciałam mówić wujkowi Rajmundowi, bo pewnie myślałby, że mnie nie upilnował i by sie tym zmartwił. I uważałam, by nie kuleć, kiedy mu podawałam kolacje ; ale czekałam na was z niecierpliwością, bo bardzo mnie boli. » (Klara była u wujka, podczas gdy jej rodzice byli na proszonej kolacji u znajomych; kiedy wrócili przed północą, Klara zawołała mamę i opowiedziała jej, że spadła z roweru – 8 lat)

« Później chcę być misjonarką. To najpiękniejsze zajęcie, bo pracuje się dla dobrego Boga i dla dusz. » (do swojej mamy – 8 lat)

Klara wysłała ofiarę pieniężną, którą odjęła ze swojego kieszonkowego, dla niej dość znaczną, na « Kościół w potrzebie », prosząc, by pozwoliła ona jakiemuś księdzu na zakup religijnych książek. I podpisała : Klara 13 lat<

« Zobaczyłam, że nie żyje się tylko dla siebie, ale dla innych i że wszyscy SĄ po to, by żyć dla innych i czynić ich szczęśliwymi. To jest potwornie trudne, ale kiedy się to udaje, jest to coś pięknego. » (17 lat)

« Miałam noc pełną szczęścia, bo spędziłam ją na mówieniu o Bogu temu młodemu chłopakowi, który nigdy o Nim nie słyszał. To jest warte nieprzespanej nocy ! » (odpowiedź Klary na pytanie znajomej, czy nie jest zmęczona całonocną rozmową – 20 lat)

Wolność

Klara została wychowana w prawdziwej wolności : nie takiej, gdzie wszystko jest dozwolone i można zawsze robić to, co się chce, ale takiej, która jest podyktowana przez nieskończoną miłość, która zawsze szuka dobra i piękna. Ta wolność dała Klarze ogromną otwartość w konfrontacji z realiami życia swych czasów, wobec pytań i w poszukiwaniu na nie odpowiedzi.
« Czuję się wolna, chociaż jakby zamknięta, i pełna potencjalnych darów, które próbuję wraz z wami rozwijać. » (15 lat)
A propos głębokiego zranienia, którego zaznała w przyjaźni : « A ja ! ja mam moc, mnóstwo możliwości, by zniszczyć w niej jej wiarę w siebie samą i powiększyć jej niezliczone kompleksy – moją siłą jest mieć tę możliwość i zarazem wiedzieć, że nie zrobię z nią absolutnie NIC – to jest we mnie takie jasne i tak dodające odwagi – to pozwala mi patrzeć na nią przebiegle, na co pewnie zareagowałaby krzykiem przerażenia, gdyby tylko wiedziala (..) w istocie, ważny jest nie szacunek, jaki świat ma dla nas, ale szacunek, jaki mamy dla siebie samych . » (20 lat)
Na temat wspólnego wyjścia z katolickimi przyjaciółmi jej kuzynki, które Klara przeżyła jak prawdziwe zmartwychwstanie jej życia duchowego po miesiącach trudów : « Tak naprawdę, potrzebuję widzieć osoby, które Żyją Bogiem – więc wczorajszy dzień może cię ucieszyć = pogrzebałam Rzym, zdecydowana żyć zamknięta w sobie samej, a moja kuzynka go odgrzebała i pokazała jego nieznaną stronę i, myślę, trwałą. » (20 lat)
Czyniąc bilans swojego życia w Rzymie : « Zdaję sobie sprawę, w jakim stopniu ogarnęły mnie pycha i łatwy egoizm, pod mylącą nazwą emancypacji samej siebie i budowania dorosłości (słowa tak skomplikowane, jak pusty jest ich sens !)… Bez waszej moralnej pomocy, także pomocy X, bez waszych modlitw oraz nieskończenie wyrafinowanego, delikatnego i stałgo oparcia R, mogłabym wciąż tak kontynuować i stać się jedną z tych duchowych lalek, które dla zabawy szukają czegoś specjalnie zbyt skomplikowanego, by mogło to być im wybaczone, jak sawantka uwodząca i myląca, a w głębi z sercem zapewne dobrym i ludzkim, lecz upapranym przez inteligencję, tę podejrzaną inteligencję teoretyków…. » (20 lat)

« Na razie gromadzę maksimum elementów gorliwości, pobożności, przykładów, duchowego ubóstwa, żeby móc sama w Rzymie zorganizować moje życie tak, jak to teraz widzę, a nie tak, jak je dotąd przeżywałam (w Ziemi Świętej, 20 lat)
« Teraz zrozumiałam, jestem pełna nadziei, dojrzałam do rzeczy wielkich…. ale jeszcze nie wiem, do jakich… » (21 lat, kilka tygodni przed śmiercią)

Walka

Niektóre osoby mówią, że życie Klary było bardzo łatwe, uprzywilejowane. W pewnym sensie mają rację. Ale w istocie, mimo że Klara nigdy nie szukała trudności i walk, to musiała stawiać czoła przez całe życie wielkim wyzwaniom, ciężkim do znoszenia i trudnym do wygrania : problemy ze zdrowiem, wrażliwość wewnętrzna, problemy rodzinne i w przyjaźniach, rozczarowania, porażki… To wszystko oczyszczało ją, pomagało wzrastać w wierze i oddaniu w ręce Boga, a przede wszystkim pomogło zrozumieć, że radość i wierność w wierze były łaską, ale również wyborem.

– Pomyślałaś, by ofiarować twoje serce i cały twój dzień? „Oczywiście! Bez tego, do czegóż bym się nadawała?” (7 lat – do swojej mamy)
« Jezu, chcę, żeby mnie bolało tak bardzo, jak ciebie na krzyżu, żeby cię pocieszyć. » (7 lat)
« Nie chcę już być świętą, to za trudne ! » (7 lat – w chwili rezygnacji)
« Płacz, płacz, jeśli może ci to pomóc. Ale jeśli to tylko przez słabość duszy, powstrzymaj się i otrzymasz wielkie zwycięstwo. A z wieloma zwycięstwami wygrywa się wojnę. Widzisz, życie jest wojną, wojną przeciw tchórzostwu i słabości, bo to właśnie tchórzostwo pcha ludzi do czynienia zła. » (15 lat – do przyjaciółki)
« W każdym razie, z całego tego smutnego czasu, wychodzę dojrzalsza, bo zobaczyłam, że nie żyje się tylko dla siebie, ale dla innych i że wszyscy SĄ po to, by żyć dla innych i czynić ich szczęśliwymi. To jest potwornie trudne, ale kiedy się to udaje, jest to coś pięknego » (17 lat – do swojej siostry – po następujących po sobie pobytach w szpitalu jej taty i mamy)
« Pamiętam o modlitwie, ale według mnie jest jej za mało. Na szczęście Mama nauczyła mnie ofiarowywać każdą czynność, w przeciwnym razie biedny Pan Bóg byłby kiepsko przyjęty w mojej duszy. » (17 lat)
« Zdaję sobie sprawę, w jakim stopniu ogarnęły mnie pycha i łatwy egoizm, pod mylącą nazwą emancypacji samej siebie i budowania dorosłości (słowa tak skomplikowane, jak pusty jest ich sens !)… Bez waszej moralnej pomocy, także pomocy X, bez waszych modlitw oraz nieskończenie wyrafinowanego, delikatnego i stałgo oparcia R, mogłabym wciąż tak kontynuować i stać się jedną z tych duchowych lalek, które dla zabawy szukają czegoś specjalnie zbyt skomplikowanego, by mogło to być im wybaczone, jak sawantka uwodząca i myląca, a w głębi z sercem zapewne dobrym i ludzkim, lecz upapranym przez inteligencję, tę podejrzaną inteligencję teoretyków…. » (20 lat)

« Łatwo jest mieć « Radość Bożą », kiedy ma się co jeść, ma się przyjaźnie nie do ruszenia, kiedy jest się umytym, kochanym, nakarmionym, zadbanym…. to więc nie jest radość Boża ! To zwyczajnie radość Życia i to też jest już dużo. » (20 lat)

Ufność

Zaufanie do swoich rodziców było dla Klary tym, co budowało zaufanie do Boga i ufność wobec życia, wobec innych, wobec wydarzeń. W ten sposób Klara szła wciąż naprzód, pewna, że podąża w stronę szczęścia, pomimo trudności i czasem wątpliwości : wiedziała, że Pan Bóg zrobi wszystko dla jej dobra. Było to w niej tak mocne, że przy końcu życia ta, która wciąż szukała, do czego została stworzona, stała się całkowicie oddana woli Bożej.
„Nie trać nigdy nadziei! To najgorsza głupota. Jak tylko słabniesz, przywołuj szybko świętą Dziewicę i twojego Anioła Stróża, i bądź pewna, że Oni ci pomogą. To są najlepsi przyjaciele, i jakże mocni! Nie pozwolą ci upaść. Potem Im podziękuj. Ten ratunek jest wspaniały.” (16 lat – do przyjaciółki)
« Wiem, że w Biblii jest napisane 366 razy : « Nie lękaj się », raz na każdy dzień roku, i że łaska Boża będzie nam dana, jeśli potrzeba. » (19 lat)
« Życie jest piękne. Nie jestem taka brzydka, a tego lub tę, którzy tego nie widzą, olewam albo daję w gębę: oto mój optymizm moralny. Czuję się pełna Boga, pełna radości i miłości dla każdego. » (20 lat)

Sztuka

Nie bez przyczyny Klara wybrała studia na wydziale konserwacji dzieł sztuki i trzeba szukać w jej najwcześniejszym dzieciństwie, by zrozumieć, w jakim stopniu sztuka była centralna w jej życiu. Klara odkrywała pomału, że sztuka zbliża do Boga, jeśli tylko chcemy Go w niej znaleźć. Sztuka karmiłą ją duchowo, zwłaszcza w ostatnich miesiącach życia w czasie restaurowania bazyliki w Asyżu.

« Nie dość, że nie mogę pisać, to jeszcze nie mogę grać na pianinie, i to jest okropne ! Wstrętne ! Mogłabyś zatem, w swojej wielkiej dobroci, nagrać mi na kasecie Bacha ? Tak bardzo byś mnie tym ucieszyła ! » (16 lat – do swojej siostry, kiedy Klara upadła na rękę)
« Potrzebuję waszej modlitwy i modlitwy wszystkich (…). Już wyjaśniam : im lepiej znam ludzi, tym bardziej mnie to deprymuje ; myślałam, że Sztuka dla Sztuki (nawet jeśli otrzymujemy wynagradzanie) i Piękno dla Piękna, w sensie, że jest to darmowa wymiana, dają ludziom głębię i jeszcze coś więcej, czego nie mają ci biedni faceci, którzy potrafią tylko działać i niczym się nie interesują. Oczywiście, oprócz dwóch czy trzech snobów ; wszyscy zainteresowani są jedynie tym, co sami robią, wręcz pasjonują sie tym : ale poza tym, nędza ! Jedyna rzecz, która ich obchodzi, to przyjemność w każdej możliwej formie. Więc depremuje mnie to i trochę mdli. Nie mogę ich oceniać, ale wszyscy, z którymi rozmawiam, poza dwoma, są właśnie tacy. » (19 lat – na początku studiów w Rzymie)

« Dwadzieścia minut, moi drodzy rodzice, zanim mój rozpuszczalnik nie zacznie działać. (…) Zdejmuję mój rozpuszczalnik. Jeszcze pięć minut. Mój Chrystus jest niesłychany. » (19 lat)
« Skończyłam moją Świętą Rodzinę i oczyszczam ze złoconego drewna Madonnę, która ma być gotowa za trzy tygodnie na wystawę w Pałacu Weneckim, dlatego więc wołają nas znowu do pracy po południami za 5000 lirów. Cholernie interesujące ! Te pieniądze są niezłe, ale Święta Dziewica jest tak piękna, że w nosie mam 60000 lirów za nasze dwanaście popoludni. » (20 lat)
« Wczoraj pracowałam pilnie bite dwie godziny nad 40 cm² złotej dekoracji, u dołu ornatu św. Marcina. Jestem zachwycona pięknem tego fragmentu, dość zniszczonego, ale do odratowania, i nie potrzebuję wam mówić, jak bardzo oddałam się tej pracy. » (21 lat – podczas restaurowania fresków bazyliki w Asyżu)
« To fantastyczne, te dni przed cudownymi freskami, przepięknymi, najpiękniejszymi z całej bazyliki, i przede wszystkim pełnymi życia duchowego, które nie może nas nie poruszyć. Niewiarygodne, ile, po sześciu i pół wieku, może przekazać nam ze swojej duszy ten gość, podczas gdy odnawiamy jego freski. » (21 lat – podczas restaurowania fresków bazyliki w Asyżu)

Samotność

Ciągle wśród bliskich, bardzo chroniona w środowisku rodzinnym, nawet jeśli już w internacie Klara doświadczyła samotności, prawdziwie i brutalnie poznała, czym ona jest, kiedy przyjechała do Rzymu na studia. Szukała więc, by zapełnić pustkę przez przyjaźnie, które prawie zaprowadziły ją do zatracenia własnej tożsamości… Ale powolutku zorientowała się, że życie w Bogu jest jedynym, które prawdziwie wypełnia serce człowieka i nigdy nie zostawia go samego.

„Nie jestem sama. Pozostaję z Jezusem.” (mając 2 lata – powiedziała do swojej mamy, która zostawiała ją na moment samą)
« Tato może sobie mówić, bym była radosna, a mama, bym była dzielna… ja już nie mam siły. (…) Wiecie, straszne jest żyć w miejscu, gdzie wszyscy cię ignoruja, no może poza jedną zakonnicą, ale antypatyczną ; gdzie wszyscy patrzą na ciebie wrogo (…) I gdyby to było tylko to ! Nie można nawet pomyśleć minutę, by zaraz ktoś mi nie przeszkodził. (…) Moi biedni rodzice, pomyślicie, że jestem zbyt wrażliwa, że brak mi chęci. To możliwe, ale to nie zmienia nic w moim głębokim nieszczęściu, pomimo całego szczęścia, które posiadam. Kocham was bardzo, kocham ogromnie i nie chcę was smucić, ale wszystkiego nie mogę znosić. Przed chwilą naprawdę już myślałam, żeby wziąć moja Świętą Dziewicę, mój różaniec, mój zeszyt z utworami Bacha i ruszyć w drogę aż do Lauret. Prawie juz oszalałam… (…) Bardzo was kocham i jestem już ciut bardziej radosna niż przed pisaniem tego listu, jeśli może was to pocieszyć. Módlcie się za mnie, jak ja modlę się za was . » (16 lat – o swoim życiu w liceum)
« Ludzie nie za bardzo mnie tu podtrzymują w dobrym tak, jak to bylo w Tuluzie ; i tak czasami, patrząc na nich, mówię sobie, że to nie musi być niemiłe dać się przytulić przystojnemu facetowi. I jestem tak bardzo świadoma, że wystarczy jedno moje słowo, jedno spojrzenie albo jeden gest, żeby mieć dwóch albo trzech u mych stóp. » (19 lat – tuż po przyjeździe do Rzymu)
« Mam wrażenie, że niczego się tu nie uczę, czuję się sama i tak młoda w mojej samotności, tak wrażliwa i jeśli według tego oceniam moje obecne nieznośne doświadczenie, czuję się tutaj kimś obcym w mojej własnej skórze (..) no tak, mam 20 lat, i chcę być szczęśliwa, a póki co, jestem pokonana samotnością, którą czuję się spętana – jest napisane w księdze mojego życia, że w wieku 20 lat i 6 miesięcy potrzebuję bliskich mi ludzi, bardzo bliskich, że potrzebuję ludzkiego ciepła i życzliwości» (20 lat)